czwartek, 30 stycznia 2014

"Nie, dzięki, nie mam na to czasu."

Gdy dojechaliśmy firmowym autokarem zespołu na miejsce koncertu, nie czułam już złości ani zazdrości, tylko radość i dumę. Radość, że jestem tutaj. Dumę, że z takimi przyjaciółmi.
    Mijało nas dziesiątki osób, każda z jakąś ważną misją. W końcu podszedł do nas wysoki facet w koszulce Bring Me the Horizon, który przedstawił się jako ich manager. Gdy usłyszał moje imię, zdziwiła mnie jego reakcja.
- Aahh, to ty jesteś tą dziewczyną, przez którą chłopcy zawalają spotkania?
- Tak. To pan jest tym facetem, który ciąga ich po różnych miastach i państwach za hajs do własnej kieszeni? - odszczeknęłam się. Zmrużył oczy i uśmiechnął się.
- Śliczna, mądra, utalentowana i wygadana. Nie myślałaś o karierze muzyka?
- Nie, dzięki, nie mam czasu.
- Pogadamy wieczorem, może zmienisz zdanie. Chłopcy, wpadnę po 23.
   Odszedł, zostawiając po sobie temat do wyszukiwania dwuznaczności, a po chwili podeszła do nas kobieta mniej więcej w wieku chłopców, których po kolei wyściskała. Była pomalowania absolutnie niesamowicie, nowatorsko, ale z dystansem. Stałyśmy z Anią cierpliwie wiedząc, że za chwilę zostaniemy przedstawione.
- Maddie! To przez ciebie muszę wyczyniać cuda z twarzami moich chłopców po zawalonej nocy! - wykrzyknęła, gdy tylko usłyszała moje imię.
- Wydaje mi się, że to wszystko te światła stroboskopowe w klubach i naturalny problem facetów - uśmiechnęłam się, po czym zostałam ucałowana w oba policzki.
- Jestem Joanne, mówi mi Jo! I ty też, kochana! - zwróciła się do Ani, na co ta zareagowała lekką awersją do takowych kontaktów, zaprezentowaną w postaci uniesionych brwi - Wpadnijcie do mnie z chłopcami, macie absolutnie zajebiste twarze! Będę mogła na nich malować jak artysta na płótnie, a tak dawno nie musiałam robić make-up'u pod koncert!
- Przecież ty jesteś artystką, Jo! - rzucił Oli. - Tobie się nie odmawia, oczywiście, że przyjdą.
- Z przyjemnością - dodałam.
    Panowie poprowadzili nas do dużego pomieszczenia, które okazało się królestwem ekscentrycznej kobiety koło 30, która przechadzała się między stojakami z ubraniami.
- Pani chyba ubiera pół Wielkiej Brytanii... - wymknęło się Ani, gdy weszłyśmy pierwsze do środka.
- Ściśle rzecz biorąc, całe Zjednoczone Królestwo, oba wybrzeża Ameryki i Europę. Traktuję twoje słowa jako komplement. - wynurzyła się spomiędzy ciuchów. Była średniego wzrostu, o prostych blond włosach i niebieskich oczach. Jak na stylistkę przystało, ubierała się zgodnie z modą, którą, według jej słów, sama ustanawiała.
- Madd, Ann, to jest Tess. Tess jest naszą muzą w kwestii gustu, bez niej non stop chodzilibyśmy w dziurawych dżinsach i koszulkach innych zespołów.
   Skłoniła ku nam głowę.
- Panowie, tam są wasze rzeczy. Czytajcie proszę napisy, Oliverze, tobie naprawdę nie pasuje żółty sweter!
    Uśmiechnęłyśmy się do siebie z Anią widząc ich potulne miny.
- A wy - zwróciła się do nas. - Zaraz się rozejrzymy.
    Odpłynęła gdzieś, zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć. Przecież my tu jesteśmy gośćmi, po co nam inne ciuchy?
    Osobiście byłam usatysfakcjonowana ze swoich dżinsów w różnoniebieskie plamki, białego topu, brązowego swetra i takich samych botków. Widziałam po Ani, że ona też nie ma wielkiej ochoty pozbywać się swojej czarnej bluzy z kapturem, którą narzuciła na czerwoną koszulkę z nadrukiem i granatowych dżinsów.
     Jednak Tess przyniosła nam coś absolutnie nieziemskiego. Z zachwytem patrzyłam, jak otwiera pudełko, w którym były niesamowite czarne szpilki.
- Taak, to będzie dla ciebie, razem z tym - podała mi kilka wieszaków i wskazała szatnię.
- Tess, to jest... brak mi słów. Są fantastyczne. - pokręciłam głową.
- Dziękuję, wiem. - w końcu i do mnie się uśmiechnęła. - Mam nadzieję, że umiesz chodzić w szpilkach?
       Skinęłam głową i poszłam się przebrać, a gdy wyszłam, Ania wchodziła do innej kabiny, również z naręczem ciuchów.
- No, ślicznie! - rzuciła stylistka na mój widok. Spojrzałam na siebie.
    Modnie porwane dżinsy, zielona topka z Drop Dead i czarna marynarka. I te epickie szpilki. Ania wyszła w czarnych dżinsach i niebieskiej koszulce.
- Szpilki czy podeszwa? - uniosła brwi Tess, nie zamierzając czekać na odpowiedź. - Koturny.
    Tak więc Ania została zmuszona do założenia butów na koturnie.
Tess była widocznie z siebie dumna, gdy wrócił zespół i przystanął w drzwiach, patrząc na nas. Lee, który szedł z tyłu, a nie był najwyższy i nic nie widział, zniecierpliwił się.
- No, dajcie przejść! - przepchnął się między kolegów i sam stanął z lekkim zdziwieniem na twarzy.
- No. - wykrztusił Oli, patrząc na mnie. Uśmiechnęłam się szelmowsko.
- Idziemy? - zapytała Ania, udając, że totalnie nie robi na niej wrażenia wzrok chłopców. Odwróciłyśmy się (okk, nie spodziewałam się, że te szpilki są aż tak wysokie) i wyszłyśmy, machając Tess.
    Na korytarzu jednak szybko się zgubiłyśmy, nie mając pojęcia, w którym kierunku powinnyśmy pójść. Oliver stanął koło mnie - teraz był mojego wzrostu. Chociaż powinnam powiedzieć, że to ja w końcu dotarłam do jego punktu postrzegania świata.
     Pokierowali nas i puścili przodem. Na pewno nie mieli zamiaru pogapić się na nasze tyłki i nogi, które teraz na pewno wydawały się o wiele dłuższe. To pełne fejmu przejście z pokoju do pokoju przerwał nam błysk fleszy.
- Oliver, nie byłem pewien, czy będę miał dzisiaj wenę do dobrych zdjęć. - odezwał się aparat, który znowu zaświecił mi w oczy. - Ale teraz już mam.
Chyba żadne z nas do końca nie zrozumiało tej wypowiedzi.
- Tom, co ty do mnie mówisz? - zmarszczył brwi wokalista.
- Że właśnie zobaczyłem moje muzy! - fotograf pstryknął teraz fotkę Ani.
- Aha. To jest Maddie, a to Annie. - przedstawił nas szatyn.
- Ta Maddie? - aparat w końcu zawisł na taśmie na szyi i naszym oczom ukazała się twarz. Znajoma.
- Maddie Miko. - przygryzłam wargę.
- Tom Sykes. Młodszy brat, tego tu - szturchnął Oliego w klatkę. - Braciszku, te dwie panie muszą być u mnie na planie, inaczej szukaj innego fotografa. Z nimi albo w ogóle.
 Odszedł, tak po prostu odszedł z naszymi podobiznami na karcie pamięci. Ruszyliśmy dalej.
- Ohh, jesteście śliczne! - zachwycała się Jo, gdy posadziła nas na dwóch krzesłach naprzeciw luster. Brakowało tylko światełek i piórek naokoło nich, abym poczuła się jak pełnowymiarowa gwiazda.
    Zamiast tego dostałam ogromny zastrzyk energii, gdy Jo malowała moje powieki, kości policzkowe, usta. Gdy spojrzałam w lustro, zobaczyłam siebie, ale nagle o bardziej wyeksponowanym błysku w oku, może jakimś cieniem piękna. Ania chyba czuła to samo, gdy machała zatuszowanymi rzęsami, nie wierząc swojemu odbiciu.
    Fryzjerka, która również była obecna na planie koncertu, z uśmiechem zaczęła wyczyniać cuda z naszymi włosami. Po przycięciu końcówek na mojej głowie powstał luźny kok, w którym każdy kosmyk jednak miał swoje miejsce - gdy starał się je zmienić, natychmiast był traktowany lakierem do włosów. Ania kategorycznie zaprzeczyła wszelkim cięciom i wymysłom drugiej fryzjerki - dlatego też dostała uroczy warkocz, który spadał jej przez ramię. Tutaj również co niektóre kosmyki udawały wolne.
- Teraz najlepsza część tego wszystkiego - ostrzegł nas Oli, wyprowadzając nas.
- Jeszcze nie, najlepsza przed nami. Teraz trzeba odwiedzić starszego Syko. - sprostował Kean. Został spiorunowany wzrokiem, ale wokalista zawrócił.
    Przeszliśmy na plan zdjęciowy. Nie wiem, czy to się tak nazywa, ale serio, w tym jednym pomieszczeniu było kilka płacht materiału w różnych kolorach. Tom natychmiast do nas podszedł i porozstawiał wszystkich.
     Chłopcy zapozowali do 5 różnych sesji, po czym, ku wielkiemu zdziwieniu,  na plan zostałam wciągnięta ja. Po seriach fleszu w oczach, Tom pozwolił mi zejść, zaciągając tam Anię. Potem zażyczył sobie na planie nas obie, a później kazał tam dojść chłopakom.
      Hitem było zdjęcie Olivera, który, krzyżując ręce na piersi, stał w lekkim rozkroku między Mattem i Joną, którzy byli zwróceni do niego plecami - obaj z rękoma w kieszeniach. Ich poważne miny wyrażające kpinę i pewność siebie kontrastowały z uśmiechami moim i Ani, kiedy stałyśmy przed tą trójką - ja przed Oliverem i Joną, podparta ręką o biodro, z miną i spojrzeniem: "I tak jestem fajniejsza" oraz Ania, pozująca po drugiej stronie (przypadkiem?)  patrząca gdzieś daleko za mną z miną "Na co ja marnuję mój czas?".
      Opuściliśmy plan ku rozpaczy Toma, który zarzekał się, że odnalazł swoją życiową drogę, gdy nas zobaczył. Szliśmy powoli, na pozór w żadnym kierunku.
- Annie, grasz na czymś? - zapytał nagle Matt.
- Nie - przyznała po chwili. Widziałam, że wymienili między sobą spojrzenia. Gdy zaczęłam coś podejrzewać, było za późno.
Poprowadzili nas czymś w rodzaju szerokiego korytarza w piwnicy, by nagle przejść oświetloną rampą przez kotarę z ciężkiego materiału. Wyszliśmy na scenę.
   Szerokości dwóch samochodów osobowych postawionych jedno przed drugim, o długości dwukrotnie większej, scena o2 Academy w Sheffield również robiła wrażenie. Teraz, gdy nie było na niej błysku świateł - była oświetlona tylko ciepłym, żółtym światłem - a chłopcy nie grali show pełnego uczuć i emocji - wydawała się jeszcze większa i jeszcze bardziej opuszczona.
    Powoli na nią wyszłam, z szeroko otwartymi oczami rozglądając się po miejscu dla publiczności, które było ogromne. Balkony, płyta, 1, 2, 3 sektor - wszystko przerażało pustką.
Podszedł do mnie Jona, wręczając mi gitarę do rąk. Przyjęłam ją, nie do końca wiedząc, co robię. Zauważyłam, że Ania zajęła miejsce siedzące w sektorze tuż za płytą. Zebrało się tam też wiele osób, które przygotowywały zespół do występów oraz ich manager. Dźwiękowcy kręcili się jeszcze po scenie, dopinając kabelki i dokręcając śrubki, by wszystko było idealne.
    Oli przeciągnął mnie za rękę  na miejsce między sobą a Joną, włączając mikrofon.
- Jak za dawnych czasów, Madds? - zapytał, patrząc na mnie. Przełknęłam ślinę i spojrzałam w dół, na śliczną, czarną gitarę Weinhofena. On miał taką samą, tylko czerwoną. Rozejrzałam się po scenie i po naszej małej publiczności.
- Zawsze, Oll.
    Roześmiał się głośno, bardzo głośno. Ktoś puścił nagranie. Jednak bez słów. To Oliver wypowiadał je do mikrofonu.
- Do you feel different now?
- Yes. -
podjęłam dialog.
- Less anxious?
- Much less.
- And... do you have any special feelings?

    Zerknęłam w dół, na gitarę, układając palce na strunach i poprawiając kostkę w dłoni.
- I feel... like my heart is being touched by Christ.
    I znowu to uczucie wolności, szczęścia, pewności siebie kogoś, kto wie, że odnalazł swoje miejsce na Ziemi. Grałam, po raz kolejny z zachwytem patrząc po twarzach chłopców, którzy kilka miesięcy wcześniej byli dla mnie obcymi ludźmi, może idolami. Teraz, jako moi przyjaciele, rozkoszowali się wspólną piosenką.
    I znów, przejęłam mikrofon, gdy nadchodziło żeńskie nagranie. A po refrenie Olivera wyskoczyliśmy w powietrze, przeciw wszelkim prawom grawitacji i normalności, bezbłędnie grając solówki. Gdy skończył następny refren, znów nastąpiła złudna, niepokojąca cisza, podczas której zobaczyłam oniemiałą minę prywatnej publiczności.
- Teraz widzisz więcej? - zapytałam Jony, mając na myśli nasz pierwszy występ. Chwilę szukał w pamięci sytuacji, a gdy sobie przypomniał, uśmiechnął się wilczo.
- Teraz to ty mnie oślepiasz, gwiazdko.
   Odwróciłam się z uśmiechem, rozglądając się po członkach zespołu, czując, jak bardzo podoba mi się ta sytuacja, wiedząc, jak bardzo jest ona unikalna. Kątem oka zauważyłam, jak ich manager przeciska się przez rząd krzeseł ze smartfonem w dłoni. Gdy doszedł na przejście, odwrócił się jeszcze raz i popatrzył na nas, po czym podniósł telefon do ucha. Patrzyłam na niego, tak jak on na nas - ze zdziwieniem i myślą: "Ej, zaraz, co się tam dzieje?!"
  Patrzyłam do chwili, gdy Matt po raz kolejny zacisnął zęby, a Oli po raz kolejny bezbłędnie wstrzelił się w dźwięk, powtarzając słowa, które miały stać się naszym znakiem przyjaźni.
   It Never Ends.

2 komentarze:

  1. No i miałam wyczekać z komentarzem, aż wszystko przeczytam, ale nie potrafię... To jest cudowne! Wszystkie Twoje rozdziały, które do tej pory przeczytałam (czyli w sumie niewiele) są cudowne. Znalazłam Twój blog przypadkiem, zaczęłam czytać i mi się spodobał. Zaobserwowałam i stwierdziłam, że zostaję tu na dłużej ;).
    W sumie zaczęłam to czytać wszystko wczoraj w nocy, ale byłam strasznie zmęczona i kontynuuję dziś w nocy. Wątpię, żebym teraz nadrobiła wszystkie zaległości, ale co tam, haha.
    To może ja napiszę po prostu jakiś lepszy komentarz jak już przeczytam wszystko, ale musisz wiedzieć, że to opowiadanie jest wspaniałe! :) ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam w rodzinie :PP Dziękuję, że jesteś, cała przyjemność po mojej stronie : )

      Usuń