środa, 29 stycznia 2014

Jeść czy nie jeść? Oto jest pytanie.

Jesteście głodne? - zapytał nas Oli po zakończonym oprowadzaniu. Czułam się jak w programie MTV.
- Ja zawsze - przyznałam.Według tej strefy czasowej była 10, a ja nie zjadłam śniadania. Jak najszybciej chciałam opuścić mieszkanie.
- To dobrze, bo ja też - uśmiechnął się Oli przechodząc za ladę, oddzielającą kuchnię od salonu. - Niestety zmartwię was, ale w tym domu nie toleruje się wielkiej ilości szynki. Stosunek wielbicieli zwierząt w formie tak nieżywej wynosi 2 : 5.
- Gdzie ty mi tu z matmą wyjeżdżasz, gwiazdko - prychnęła Ania, człowiek logistyki i organizacji. Wokalista jednak tylko się roześmiał, choć byłam pewna, że przy Natalii co najmniej odpowiedziałby hejtem. - Z nas dwóch tylko 50% lubi zwierzęta na tacy, jak to określasz.
     Przesunęli po nas wzrokiem.
- O którejkolwiek z was mówisz, rzekłbym, że to zaledwie 30%. Gdzieś wam uciekło 30% ze 100%. - zamyślił się Kean. Przewróciłam oczami.
- O czym wy tu w ogóle mówicie. Co z pozostałą 3 z 5?
- Ja jestem weganem, Oli i Matt to wegetarianie. - wyjaśnił Jona.
- No, super, większa tolerancja dla mnie - ucieszyłam się.
- Jesteś wege? - uniósł brwi, odwracając się od jednej z dwóch lodówek w pomieszczeniu.
- ...tarianką - dokończyłam.
- W takim razie ta lodówka jest do twojej dyspozycji. Ta druga strona mocy jest po drugiej stronie kuchni - oskarżycielsko wycelował palec w Lee, który stał naprzeciw z zaskoczeniem na twarzy.
- Osobne lodówki. Coś jeszcze? - zainteresowałam się, przemilczając fakt, iż sądziłam, że jedną lodówek mają wypełnioną alkoholem.
- Oprócz dziewczyn i bielizny to chyba już nie. - zastanowił się Malia.
- Ja osobiście wolałabym płatki. - stwierdziła Ania, całkiem nie w temacie. - Macie tutaj płatki?
- I mleko! - dodałam. Wiedziałam, że z nimi nic nie można pozostawić jako niedomówienie.
    Chwilę kręcili się po kuchni, całą piątką przeszukując szafki i przegadując się, gdzie ostatni raz widzieli kartony i z jakim rodzajem.
- Muesli i kulki są w tej szafce - Matthew wskazał na szafkę wiszącą za nim, którą właśnie zamknął. - Ale nie mam pojęcia, gdzie jest mleko.
   Wszyscy obecni wymownie uderzyli się w czoło, kręcąc głowami.
- Aż cud, że nie trzymacie mleka w szafce - stwierdziła Raine, podchodząc do niego i wyciągając kulki czekoladowe.
- Weź mi muesli - poprosiłam ją, natomiast potem rozejrzałam się za miseczkami.
- A załapię się też? - zapytał Nicholls, stając za nami, gdy zalewałam mlekiem płatki.
- No nie wiem - odparła Ania, zanim zdążyłam choćby otworzyć usta. Spojrzałam na nią zaskoczona, jednak mnie zignorowała. Zakręciłam butlę z mlekiem i odstawiłam ją ciężko na ladę.
- Mogę zaproponować coś w zamian. Nawet mogę wziąć własną łyżkę.
    Gdy to usłyszałam, gwałtownie chwyciłam białą miseczkę z dwoma zielonymi paskami i uciekłam z części kuchennej do salonu, gdzie opadłam na kanapę, z szokiem wpatrując się w jeden punkt na dywanie.
     Miejsce po mojej lewej zostało lekko wgniecione, gdy dosiadł się do mnie Oliver. Powoli uniosłam łyżkę do ust.
- Twoja koleżanka flirtuje z moim kolegą. - zauważył. Przełknęłam.
- Twój kolega flirtuje z moją koleżanką. - sprostowałam. Spojrzał na mnie z góry, mimo iż oboje siedzieliśmy.
- Podziel się - poprosił. - Nie jadłem śniadania.
    Niemal machinalnie podałam mu miseczkę. Przez kolejne kilka minut wymienialiśmy się nią, ładując po łyżce lub dwóch, w wykonaniu Olivera, do ust. Chcąc nie chcąc przysłuchiwaliśmy się rozmowie przyjaciół.
    Matt siedział na ladzie, a Ania na wysokim krześle przy niej. Oni też jedli z jednej miski, tylko zadali sobie trud użycia dwóch łyżek.
- Szkoda, że to nie ty przyjechałaś tu we wrześniu z Maddie.
- Przynajmniej teraz jestem. Możesz się cieszyć.
- No i jak ci się podoba?
- Z chwili na chwilę jest coraz lepiej. Ej, wyjadłeś prawie wszystkie kuleczki! - oburzyła się z uśmiechem. Perkusista udał zakłopotanego, a siedzącemu koło mnie Oliverowi mleko wyciekło nosem, gdy próbował powstrzymać śmiech, jedząc. Przewróciłam oczami i zabrałam mu śniadanie, zanim zdążył do niego napluć.
    Z mojej drugiej strony dosiadł się Jona, wyciągając mi jedzenie z rąk i sam biorąc trochę do ust. W sumie to dobrze, że się przyłączyli, bo sama bym tyle nie zjadła.
- Szybko się zaaklimatyzowała, nie sądzicie? - zaczął zdawkowo.
   Zachmurzyłam się, ale przytaknęłam. Oli wycierał nos.
- Całkowite przeciwieństwo Natalii. - dorzucił.
- Jak możecie je obie w ogóle ze sobą porównywać. - skrzywiłam się. Kończyliśmy już rundkę miską.
   Robiłam się trochę zazdrosna. Jestem mimo wszystko tylko nastolatką, na dodatek najczęściej w centrum uwagi chłopców, z którymi przebywam. Ale Ania jest taka sama - rozległ się cichy głos w mojej głowie, na co jeszcze bardziej się zachmurzyłam. Wbijając wzrok w podłogę, było mi głupio, że jestem w stanie czuć coś takiego w stosunku do Ani.
- Zapomniałbym! Musimy wkrótce wyjść. - Oli przerwał moją rekonwalescencję.
- Gdzie?
- Na koncert.
- Przecież skończyliście trasę na początku miesiąca.
- To specjalny koncert.
    Matt złapał kosmyk włosów mojej koleżanki, komentując kolor farby. Ania jeszcze w gimnazjum odważnie przefarbowała włosy na czerwono, nie przejmując się opinią innych. Już prawie nie pamiętałam, jak wygląda jej naturalny kolor.
     Wstałam, oddając miskę Jonie, który przyjął ją z radością.
- W takim razie idę się ogarnąć.
     Wyszłam, wkurzona bardziej na siebie niż na nich.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz