Skończył się wrzesień, deszczowo upłynął październik, a listopad przyniósł falę mrozów. Otaczała mnie beznadzieja, zostały trzy tygodnie szkoły, zbliżały się znienawidzone przeze mnie święta.
Boże Narodzenie powinno mnie cieszyć, w końcu są prezenty i jedzenie i tym podobne. Ale nienawidzę tego udawania prawidłowej, kochającej się rodziny przez kilka godzin, by tradycji stało się zadość. Co to, to nie.
Cały czas pisałam z chłopakami z Bring Me the Horizon. Zdążyliśmy też wymienić się mailami i zacząć obserwować na twitterze, bo stwierdziłam, że zbankrutuję przy komórce. Jakiś czas później nasza znajomość ewaluowała na poziom skype. Jednak aby używać skype, musiałam siedzieć w domu, a tego od wieków staram się unikać jak mogę.
Chłopcy coraz częściej przebąkiwali o spotkaniu, mimo trwającej trasy koncertowej. Jednak to nie przeszkadzało im gorąco zapraszać mnie do nich, nawet na trasę. To z kolei oznaczałoby, że mój pobyt tam mógłby trwać wieki.
A w Polsce znalazłam coś, co mnie stanowczo zniechęcało do opuszczania jej.
Kamil, człowiek glanów i ciężkiej muzyki, w końcu postanowił zagadać do mnie na przerwie. Nie przeszkadzało mu to, że jest dwie klasy wyżej ode mnie i..
Ok, muszę w tym miejscu coś zaznaczyć. Dziewczyna NIGDY nie jest problemem. Nie dla innej dziewczyny. Jeżeli podoba ci się jakiś chłopak, najprościej jest po prostu do niego zagadać i zacząć znajomość, zamiast w domu mętnie wpatrywać się w jego zdjęcia na facebook'u i pisząc anonimowe pytania na asku. Tego się nie robi.
Ale nie ma żadnego problemu w zignorowaniu faktu, że ma dziewczynę. Dobra, to może być trudne, kiedy chodzą do jednej klasy/ szkoły/ kółka etc, ale nie niemożliwe. Wystarczy chcieć.
Dlatego też Kamil, mimo iż jest z dziewczyną, która chodzi do 2. klasy w naszym liceum, nie ma już problemu, by olać ją na przerwie lub dwóch i pogadać ze mną, choć pamiętam, jak spędzali całe dziesięciominutówki całując się.
Jeśli mam być szczera, to to był najlepszy aspekt tej mojej nagłej popularności.
Tymczasem zaczęło się robić niebezpiecznie w strefie kogoś o wiele bardziej popularnego ode mnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz