wtorek, 14 stycznia 2014

"A co to było?"

Myśl o wspólnej piosence zeszła gdzieś na drugi plan mojego umysłu, została wyparta jako niedorzeczna. Koncert trwał jeszcze 20 minut, nie poprosili na scenę nikogo więcej. Mimo spojrzeń, rzucanych mi przez ludzi w okolicy, bawiłam się dalej jako jedna z miliona fanek.
    Zakończyli koncert nie grając bisu i zeszli ze sceny, odprowadzani wrzaskami i piskami. Chcąc nie chcąc, do tłumu zaczęła docierać informacja, że to koniec i nagle oxfordzka O2 Academy wydawała się za mała na tych wszystkich ludzi, którzy zaczęli pchać się do wyjścia.
    Płynęłyśmy z Natalią w tym tłumie, gdy nagle, prawie pod bramką, ktoś złapał mnie za rękę. Nie byłoby w tym nic dziwnego, bo co chwila ktoś kogoś szarpał, gdyby nie to, że ta łapa była wielkości mojej głowy. Z oczami otwartymi szeroko przesunęłam wzrokiem od tej ogromnej dłoni, przez muskularne ramiona aż do niebieskiej koszulki, zakończonej bez szyi łysą głową, której usta poruszały się bez dźwięku.
    Odrzuciłam włosy do tyłu i przysunęłam się do goryla, krzycząc:
- Słucham?!
    Wokół nas panował taki szum tysięcy par stóp i rozmów, że ledwo sama siebie usłyszałam.
- Jest pani proszona ze mną!
    Poczułam się trochę nieswojo. Stwierdziłam jednak, że opór nie ma sensu i że tak czy siak odpowiem za to, że naruszyłam nietykalność Olivera Sykes’a, odsuwając jego dłoń z mikrofonem.
Pociągnęłam Natalię i ruszyłyśmy za ochroniarzem.
- O co chodzi? - zapytała, gdy dotarliśmy na schody, prowadzące gdzieś na tył budynku.
- Nie mam pojęcia, złapał mnie i kazał za nim iść.
- Tak się zaczynają wszystkie słabe horrory. - wyrzuciła z siebie. Przytaknęłam, obliczając możliwość ucieczki.
    Dotarliśmy do jakiegoś korytarza z dużą ilością drzwi po obu stronach. Goryl odwrócił się do nas. Nawet jeśli był zaskoczony obecnością Natalii, nie dał tego po sobie poznać. A może nie wiedział, jak mi to powiedzieć.
- Proszę tu zostać! - rozkazał i wszedł do jednych z drzwi.
    Wymieniłyśmy z Natalią zdziwione spojrzenia. Nie miałyśmy pojęcia, o co chodzi, ani gdzie jesteśmy.
- Ej, biol-chemie, jak się nazywa ten płyn, co otumania? - zapytała blondynka.
- Wódka?
- Nie, to co się na filmach przykłada do ust i nagle ofiara się osuwa nieprzytomna i...
- Eter dietylowy.
            Popatrzyła na mnie, jakby wyrosła mi druga głowa. Z nas dwóch to ja mam rozszerzoną chemię.
- Właśnie. - mimo wszystko postanowiła udawać, że doskonale o tym wiedziała. - Jestem pewna, że on zaraz wyskoczy zza innych drzwi właśnie z tym, a potem nas zgwałci i zabije i nikt nigdy się nie dowie, dlaczego ani po co...
- Przestań się nakręcać - ledwo ją zganiłam, goryl wyszedł… zza drzwi obok. Szturchnęła mnie łokciem, gdy gość się odezwał.
- Proszę za mną.
- Jaki on uprzejmy. Pewnie pytał, czy wolimy zostać najpierw zabite, czy najpierw zgwałcone.  - rzuciła Nati, nie rozumiejąc angielskiego tak dobrze jak ja.
    Facet zrozumiał ją w takim samym stopniu jak ona jego, więc ją zignorował i skręcił w następny korytarz. Tam przystanął i mówił coś do kolejnych drzwi. Po chwili dał nam znak, że możemy wejść. Odstąpił na bok, a moim oczom ukazał się średniej wielkości pokój, z kanapami, szafką, telewizorem i małą lodówką, a na środku tego pokoju, w półkolu, stało....
- O mój Boże, Bring Me The Horizon… - wyszeptała Natka. Uśmiechnęłam się szeroko, gdy zobaczyłam zdziwienie na ich twarzach.
- Hej, mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko, że cię tu ściągnęliśmy? - zapytał Oliver, zapraszając nas gestem do kółka.
- Hm, jeszcze nie wiem - odparłam, podchodząc bliżej. Roześmiali się. Pociągnęłam koleżankę za sobą,
- Cóż, ja się nie przedstawiałem…
- Ale ja tak! - wtrącił Jona, upijając łyk wody, którą trzymał w dłoni. Wokalista zgromił go spojrzeniem.
- W takim razie to jest Jona Weinhofen, którego już znasz. Ja jestem Oli Sykes, tutaj stoi Lee Malia, nasz gitarzysta. Matt Kean, basista i perkusista - Matt Nicholls. - przedstawił zespół, który po kolei kiwał nam głową lub dłonią. - Panowie, to jest…
- Maddie. - znowu przerwał mu Jona z szelmowskim uśmiechem.
- A Twoja koleżanka ma imię? - zapytał basista, zanim Oli zdążył cokolwiek odpowiedzieć Jonie.
- Taak - zerknęłam na nią. - Tylko wasz kolega nie dał nam dojść do głosu.
    Oli udał obrażonego. A przynajmniej sądziłam, że udawał.
- Nie mów, że lubisz brzmienie swojego głosu, jak Sykes. - powiedział Lee z udawanym przerażeniem.
- Nie tyle lubię, co dużo mówię - odparłam.
- Bój się Boga… - wyszeptał. - Tylko kolejnej gaduły nam brakowało. - teatralnie pokręcił głową.
    Czyżby kryło się w tym drugie dno?
- No to jak ona ma na imię? - powtórzył pytanie Kean.
- Aaah! To jest Natalie. - popatrzeli na nią.
- Taa. Cześć. - rzucił Oli, przerywając przedłużające się milczenie.
    Natalia nadal stała, z lekko otwartymi ustami, przesuwając spojrzenie z jednego na drugiego członka zespołu. Jona nachylił się do mnie.
- Czy ona jest jakaś… no wiesz. - zawahał się. - Czy z nią jest wszystko w porządku? - wyszeptał mi do ucha, ale stojący obok niego perkusista dosłyszał to i wybuchnął śmiechem.
- Ekhem, ona po prostu nie zna angielskiego tak dobrze jak ja… no i widzi was na żywo z tak bliska… Sądzę, że to ją trochę zszokował. - szturchnęłam ją, dając jej znak, żeby zamknęła usta. Szybko się zastosowała, spuszczając wzrok z lekkim uśmiechem. Nie miałam pojęcia, co ją tak śmieszy.
- Ty też widzisz nas na żywo z bliska i nawet nie wydajesz się zaskoczona, albo, bo ja wiem, stremowana. - zauważył Lee. - Czyżbyś na co dzień przebywała z gwiazdami?
- No proszę, to już taki status osiągnęliście? - uśmiechnęłam się lekko kpiąco. Matt przykucnął, zachłystując się śmiechem. Sama mimowolnie zaczęłam chichotać.
- Nicholls, widzisz, co robisz z ludźmi? - zganił go Oliver. W odpowiedzi uzyskał tylko głośniejszy śmiech. Ja też zaczęłam się już śmiać na całego, po chwili dołączył do nas Jona. Oliverowi drgał kącik ust, starał się jednak być poważny.
    Po dłuższej chwili udało mi się ogarnąć.
- Fajnie, że mnie, eheh, nas tu zaprosiliście, ale tak w zasadzie, to po co?
           Popatrzył na mnie przez chwilę, jakby to pytanie było bezsensu. Jakby oczywiste było, że Oliver Sykes może zapraszać kogo i gdzie chce, bez żadnego konkretnego powodu.
- Czułem, że gdybym pozwolił ci zejść ze sceny tak po prostu, to coś bym stracił.
- Dlatego osobiście ją poprowadziłeś do krawędzi? - wtrącił Lee. Spojrzałam na niego i wymieniliśmy porozumiewawcze uśmiechy.
    Oli nie wymyślił dobrej odpowiedzi. Znowu wybuchnęliśmy śmiechem.
- Może dasz się zaprosić na kawę, czy coś? - zapytał Matt, gdy ochłonęliśmy. - Jestem teraz wolny. W zasadzie wszyscy jesteśmy.
    Zapytałam Natalię, co o tym sądzi. Z ciekawością przysłuchiwali się polskim słowom. Mimo iż nie rozumieli, pewnie domyślali się sensu. Dziewczyna zgodziła się bez wahania, jednak po chwili dodała:
- A nie będę tam przeszkadzać?
- Raczej nie. Nie, no co ty.
   - Za to jeśli to oni mają ten dieter etylowy....
   - Eter dietylowy.
   - To okej. Nie mam nic przeciwko, gdy jestem w ich rękach...
- Z chęcią pójdę. Pójdziemy - poprawiłam się, zanim Natalia zdążyła powiedzieć cokolwiek.
- Świetnie, to ja bym się tylko skoczył umyć. - Lee teatralnie powąchał powietrze.
    Reszta zespołu przytaknęła.
- Zaczekacie na nas chwilę, czy bardzo wam się śpieszy? - zapytał Oli.
- No niby nie, ale do bardzo cierpliwych nie należę - zastrzegłam. Akurat, bo na pewno wypuściłby nas stąd.
- Okej, no to maksymalnie za 20 minut powinniśmy być z powrotem. Tyle wycierpisz dla nas?
- Dla was zawsze - wybuchnęłam lekko nieszczerym śmiechem.
- Dam ci mój numer, gdyby wam się znudziło czekanie, to chociaż daj mi znać - zaproponował perkusista.
    Wyciągnęłam z małej torby iPhone’a i odblokowałam go, podając Mattowi. Nie zabrał go, przytrzymał telefon razem z moją dłonią i wpisał numer.
    Wyszli z pokoju patrząc to na mnie, to na niego. Opadłam na stojącą w pobliżu kanapę i dmuchnęłam w grzywkę. Nati usiadła koło mnie.
- A co to było?

1 komentarz:

  1. Ok, w sumie chciałam tylko napisać, że mi się podoba, że się wciągnęłam i chyba czeka mnie zarwana noc. A teraz spadam dalej czytać :D

    OdpowiedzUsuń