Jona, to nie ma prawa mieć miejsca. Nie możesz! - Oliver aż wstał, patrząc z rozpaczą na przyjaciela. - Nie po tym wszystkim, nie możesz nas teraz zostawić jak Curtis!
- To nie tak... Doskonale wiecie, że ten album ma szansę stać się czymś przełomowym. Nie osiągniemy tego bez Maddie... a ona nie dołączy do nas bez wyraźnego powodu. Jedynym takim powodem będzie tylko odejście któregoś z nas, w wy wszyscy jesteście tam potrzebni. Zresztą, Maddie może zastąpić tylko mnie. Przecież nie zasiądzie nagle za perkusją.
- A co z tobą? - zapytał Lee.
- Ja mam jeszcze I Killed the Prom Queen. Wam jest potrzebny ktoś, komu ufacie - tutaj chłopcy chcieli zaoponować, ale Jona ich uciszył machnięciem ręki. - Ktoś, komu ufacie, i który odda się cały dla tego zespołu. Ktoś, kto będzie wam wierny.
Zapadła cisza. W gronie Bring Me the Horizon - cisza ponura i rozpaczliwa. Dla Pierce the Veil nieco krępująca, ale pełna oczekiwań.
- Jeśli mogę się wtrącić... - rozpoczął Tony. - Wydaje mi się, że Jona wybiera mniejsze zło. Dużo gadałem dzisiaj z Maddie. Ona naprawdę nie widzi siebie w waszym zespole, bo uważa, że doskonale sobie radzicie właśnie w takim gronie. A gdyby nagle okazało się, że jedno z was wypada... sądzę, że kocha was na tyle, żeby pomóc wam osiągnąć sukces, nawet jeśli oznacza to przejęcie funkcji po Jonie.
- I w ten sposób musicie to przedstawić. Jak gdyby to była ostatnia deska ratunku, jak gdybyście mieli sobie bez niej w ogóle nie poradzić, co więcej, rozpaść. - dokończył Vic. Oni rozumieli się bez słów.
- A co z albumem? - zainteresował się Lee. - Sądzicie, że Maddie zagra partie Jony? Przecież tutaj nadal jest różnica w technice...
- Chętnie bym zobaczył ich razem grających - stwierdził Tony.
- Ale to będzie podejrzane, jak znowu wciągniemy ją do studio, tym razem z wami na dokładkę - skrzywił się Oli.
- A może Guitar Hero? - zaproponował Mike. - Przecież tam też trochę się trzeba wysilić, zwłaszcza na trudniejszych kawałkach. I to nie będzie podejrzane, przecież często gramy w gry video.
- To jest jakiś pomysł... - zgodził się Oli. - Przed nami kilka wspólnie spędzonych dni, będziemy jeszcze mieli szansę się przekonać.
- Czyli ustalone. Tylko... Jona, jesteś absolutnie pewny, że zrezygnujesz z Bring Me the Horizon dla Maddie? - Vic jak zwykle myślał nad szczegółami.
- Nie zrezygnuję z nich nigdy. Ale odstąpię miejsce Maddie, która bardziej go potrzebuje.
- Okej. Bądź co bądź, ty sobie poradzisz w musicbiznesie, masz niezłą przeszłość... a Maddie startuje.
- Dobra, mamy genialny plan na przyszłość. A co na to wasz manager? - zauważył Jaime. Rozległ się jęk po stronie Anglików.
- Craig nigdy się nie zgodzi. Nie ma mowy, jest bez wątpienia genialnym organizatorem i niezłą szychą, ale nie zgodzi się na taką zmianę właśnie teraz. Przecież on nam już zamówił studio do nagrywania czwartego albumu.
- Dobra, więc zapewniliśmy przyszłość.. no dobra, zaplanowaliśmy przyszłość Maddie. - zaczął nie w temacie Mike. - A gdyby popracować też nad pozycją Annie? Ostatecznie ona też będzie mieć w tym wszystkim swój udział.
Przyjaciele popatrzyli na niego bez zrozumienia. Tylko Matt miał na twarzy przebłysk olśnienia.
- Przecież Annie można wkręcić jako zastępcę Craiga. Na pewno mu się spodoba, przecież dziewczyna ma ogromne zdolności organizatorskie!
- No dobra, ale czy ma jakiekolwiek predyspozycje w wykształceniu? - sceptycznie zapytał Jaime.
- Hola, hola, właśnie z dziewczyny z ambicjami medycznymi zrobiliśmy rockwomen. Sądzicie, że z Annie nie damy rady? - Oli nabrał optymizmu.
- Jest takie słowo jak "rockwomen"? - Jaime zmarszczył nos i uniósł brwi. Został zignorowany, co chyba miało znaczyć, że nikt tego nie wiedział.
- Tak w ogóle, na jakim profilu jest Ann? - zainteresował się Lee.
- Organizacja i logistyka. Pasuje jak ulał! - cieszył się Nicky, przypominając sobie wszystkie godziny spędzone w towarzystwie czerwonowłosej dziewczyny.
- Powiedziałbym, że akurat pod tym względem mniej roboty będzie z Annie, niż z Maddie. - Vic się uśmiechnął.
- Zdajecie sobie sprawę, że właśnie wkręciliśmy dwie nastolatki w coś strasznego i wiele większego, niż nam wszystkim się wydaje? - podsumował Oliver, zakładając ręce za głowę. Lecz nikt się nie przejął, muzycy gratulowali sobie swojego geniuszu.
Zatkało mnie. Dzwonek na lekcję już dawno zadzwonił, ale Ania zignorowała go, ciągnąc opowieść. Opadłam ciężko na ławkę, stojącą w pobliżu, głośno wypuszczając powietrze.
- Chcesz mi powiedzieć, że oni planują wkręcić mnie do zespołu? - upewniłam się. Ania była naprawdę zmieszana, ale wyglądała też, jakby trochę jej ulżyło.
- Najwyraźniej. Ja... sądzę, że nie powinnam ci tego mówić, aczkolwiek w ogóle nie powinnam tego słyszeć.
Nie patrzyłam na nią. Jak w kalejdoskopie, przed oczami przelatywały mi wszystkie moje rozmowy z Bring Me the Horizon. Spojrzenia, uśmiechy, słowa. Planowali to od dawna. Nawet sylwestra ustalili tak, by mnie sprawdzić. Nagły spadek zaufania połączył się z wdzięcznością i zaskoczeniem.
- Dlaczego nie powiedziałaś mi od razu? - zapytałam z uśmiechem. Teraz Ania już całkiem się odprężyła, widząc, że nie mam zamiaru wybuchnąć.
- Znam twoje zdanie na temat kariery muzyka, Magda. Zresztą, nie chciałam, żebyś od razu zrobiła chłopakom awanturę.
Wybuchnęłam, ale śmiechem.
- Chyba trochę zmieniłam punkt widzenia. - widząc jej uśmiech, dodałam: - Ale tylko trochę. Muszę tylko przekonać Jonę, że nie może zostawić Bring Me the Horizon.
- Sądzę, że prościej będzie ci udawać, że o niczym nie wiesz. Oni naprawdę mieli dobre intencje.
- Może i tak. - nastała chwila ciszy. Żadna z nas nie czuła potrzeby powrotu na lekcję włoskiego. - Ania.
- Taa?
- Przecież oni nie tylko dla mnie uknuli ten plan. - zauważyłam, analizując jeszcze raz relację przyjaciółki. Odchrząknęła.
- Na to wygląda. - przyznała skromnie.
- W takim razie nie mogę być samolubna. - wzruszyłam ramionami. Spojrzała na mnie z powątpiewaniem.
- Co?
- Nie mogę cię samej zostawić na pożarcie angielskiej scenie. Przecież to ty rzuciłaś się za mną do Sheffield.
Wybuchnęłyśmy śmiechem, ale szybko zatkałyśmy sobie usta, przypominając sobie, że trwają lekcje.
- W takim razie to mamy ustalone. Teraz musimy usprawiedliwić swoją nieobecność. Jak sądzisz, czy wyjaśnienie: "Właśnie musiałyśmy przemyśleć swoją przyszłość, którą w sylwestra zaplanowali dla nas Bring Me the Horizon i Perce the Veil. Nawiasem mówiąc, w sylwestra, którego spędziliśmy razem. U nich." będzie przyjęte i zrozumiane? - Ania wykazała się abstrakcyjnym myśleniem. Uśmiechnęłam się.
- Myślę, że mniej tłumaczenia będziemy miały przy zwolnieniu od higienistki.
- Zamierzasz się pociąć, czy upozorować ból głowy?
- Oba wyjścia są spoko, ale wybiorę wyjście, na które rzadko kiedy zadaje się pytania. - mruknęłam znacząco.
- Jasne, ty prostu jesteś nieodpowiedzialna, Magdaleno. Tak bardzo opuszczać fascynujące lekcje języka włoskiego dla tak prozaicznego procesu! - zganiła mnie Ania.
- Anno, dziękuję, że towarzyszysz mi w tej nieodpowiedzialności. Poza tym skąd u ciebie to jakże wyszukane słownictwo, powiedziałbym: medyczne? Może trafiłaś nie na ten profil, co trzeba. - odpowiedziałam, kierując się w stronę gabinetu pielęgniarki i starając się zamienić uśmiech na twarzy na pełen bólu grymas. Może bardziej od kariery lekarza pisana jest mi kariera aktora?
- Według chłopców to ty trafiłaś na nieodpowiedni profil! - rzuciła za mną, doganiając mnie.
- Żałuję, ale program Zawadzkiego nie przewidział, że będzie tutaj potrzebny kierunek artystyczny. - stwierdziłam.
- Widzisz, jacy są nieprzedsiębiorczy? - stwierdziła głośno Ania, przechodząc koło pokoju nauczycielskiego. - Nie przewidzieli rozwoju dla tych bardziej "uduchowionych" uczniów.
- Chyba że w ramach uduchowienia chodziło im o tworzenie poezji. Wtedy witamy na humanie. - odparłam, naciskając klamkę od gabinetu.
- W czym mogę pomóc, moja droga? - zapytała miła pani higienistka, odkładając krzyżówkę na bok.
- Nie policzyłam dobrze dni. - skłamałam, podchodząc do kozetki. Ahh, gdyby tylko mogła mi pomóc w tym, co najbardziej mnie teraz męczyło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz