piątek, 15 sierpnia 2014

"What are you without me?"

     Czołem! Jak mijają Wam wakacje? Kto pozaliczał jakieś koncerty? :D
Mam do Was prośbę: jeżeli czytacie tą historię i podoba Wam się to, proszę, udostępniajcie to krewnym i znajomym. Może przyda się tutaj jakiś rozmach : )
Zapraszam!
------------------------------------------------------------------
      Przepraszam, że państwu przerywam... - Oliver klepnął w ramię mężczyznę stojącego tyłem do nas w otoczeniu kilku innych panów. Na twarzy Sykes'a widniał nonszalancki uśmiech, z ledwo widocznym wyczekiwaniem. - Chciałbym przedstawić Madeline Miko, gitarzystkę Bring Me the Horizon.
     Wskazał na mnie tą samą ręką, ponieważ drugą ułożył sobie wygodnie na mojej talii kilka minut wcześniej, gdy odciągnął mnie od zespołu, który nas supportuje na trasie, Empress AD. Faceci byli z nich równi, muzykę tworzyli niezłą, ale wokalu znieść nie mogłam, dlatego też ograniczałam się do żartów poza sceną.
      Szatyn, który właśnie coś opowiadał swoim kolegom, odwrócił się z lekkim uśmiechem i rękoma nadal uniesionymi w gestykulacji. Miał lekko myszowatą twarz, ale było w nim coś, co przykuwało uwagę. Był ubrany, tak jak jego koledzy, w najmniej formalny sposób spośród wszystkich, których dzisiaj poznałam. Mieli na sobie zwykłe dżinsy, koszule lub zwykłe koszulki i tylko jeden z nich - ten najniższy - miał marynarkę. Reszta stała w skórzanych kurtkach lub tym podobnych.
- Oh, Sykes, przerwałeś mi w najlepszym momencie! - powiedział wesoło, nie wyglądając na zirytowanego tym faktem, gdy klepał po plecach mojego przyjaciela w męskim uścisku. Ponad jego ramieniem patrzył na mnie, teraz stojącą kawałek dalej. Uśmiechnęłam się lekko, zwieszając luźno splecione dłonie przed siebie. - Jestem Josh. - dodał, gdy już puścił Olivera, który teraz poklepywał się z towarzyszami Josha.
     Uścisnął moją dłoń, patrząc mi prosto w oczy. Miałam ochotę spuścić wzrok, bo jego spojrzenie było przeszywające. Zamiast tego wytrzymałam tą próbę i w zamian zobaczyłam coś na kształt uznania. Jednak jeśli myślałam, że tylko Josh będzie taksował mnie wzrokiem, to się pomyliłam.
- To jest Matt, tutaj stoi Max, za nim chowa się Chris, a Daniel... Daniel? - chłopak zaczął się rozglądać za kolegą, który już był koło mnie z dwoma kieliszkami wina.
- Napijesz się, Maddie Miko? - wyciągnął w moim kierunku dłoń z kieliszkiem. Spojrzenie jego niebieskich oczu przesuwało się po mojej sylwetce, odzianej zgodnie z życzeniem Tess, w króciutką czarną sukienkę idealnie podkreślającą moją talię. Szpilki nude wydłużały moje muśnięte słońcem nogi, czerwona szminka na ustach prowokacyjnie przyciągała spojrzenia.
- A Daniel jest tutaj... - dokończył Josh. - Czy wiesz, że najpierw powinno się przedstawić, a dopiero potem upijać piękne kobiety?
       Sykes prychnął. Stał z rękoma w kieszeniach czarnych, wyjątkowo całych dżinsów, które specjalnie dzisiaj założył do koszuli i marynarki. On sam był już po kilku kieliszkach doprawionego ponczu, wielu toastach szampanem i innymi drinkami. Cud, że nadal stał na nogach, szarmancki i nonszalancki.
- Będziecie mieli trudne zadanie, bo nasza piękna kobieta prawie nie pije alkoholu.
Spojrzeli po sobie.
- Więc pozostaje jeszcze druga opcja - uśmiechnął się ten najniższy chłopak. - Jestem gitarzystą You Me at Six, idziemy się ruchać?
      Chłopcy wybuchnęli śmiechem, gdy przybrałam na usta zdesperowaną minę i wyciągnęłam Danielowi kieliszek z dłoni, upijając łyk. Uśmiechał się kpiąco, spod przymrużonych powiek patrzył na lekki ślad, który zostawiłam na brzegu.
- Max, z dwóch plusów powstaje minus, więc z dwojga gitarzystów będzie beztalencie. A ja jestem basistą... - zakończył nisko Matt. Pokręciłam głową, w milczeniu upijając kolejny łyk.
- Dobrze wam idzie upijanie jej - zauważył Sykes, wychylając się przede mnie i patrząc mi badawczo w oczy, ozdobione tuszem i eyelinerem. - Jak to dobrze, że zdążyła już przeżyć z nami sylwestra!
- Żeby tylko. - wymamrotałam. Zaczynała boleć mnie głowa, miałam dość poznawania kolejnych przyjaciół Olivera Sykesa. W dodatku jego dziewczyna cały czas krążyła gdzieś w pobliżu, mając nas na oku. Z lekkim westchnieniem przeczesałam długie, lekko falujące włosy, które na ten wieczór pozostawiłam rozpuszczone. Dzięki temu wydawałam się jeszcze mniejsza niż byłam.
- Jak zdrowie? - zapytał Josh.
- Psychiczne czy fizyczne? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie. Wykrzywił lekko usta.
- Fizyczne. Wyglądasz fantastycznie, a pamiętam, że nie było kolorowo.
      Odruchowo dotknęłam brzucha i rozejrzałam się po otoczeniu. Oli przysunął się do mnie i objął mnie ramieniem, gdy zapatrzyłam się w zawartość kieliszka, trzymanego w dłoniach w zamyśleniu. Po chwili wzruszyłam ramionami.
- Jest nieźle, dziękuję. Skąd możesz wiedzieć, jak było?
- Byliśmy u was, gdy się obudziłaś. Oli odebrał telefon i zrobił się kredowo biały, a potem wyjąkał tylko: "szpital, Maddie, ja..." i wybiegł z mieszkania.
- Ta, tak jak stał. Nie zabrał ani telefonu, ani kluczyków, żadnej kurtki, po prostu wybiegł. - wtrącił się Max. - Gdybyśmy nie byli aż tak zaintrygowani, to pewnie siedzielibyśmy w domu i myśleli, o co chodzi...
- A tak poszliśmy za nim i zawieźliśmy go do ciebie!
- A waszymi drogami jeździ się fatalnie. - dodał Chris, po raz pierwszy od początku rozmowy. Wszyscy zerknęli na niego z uniesionymi brwiami. Oprócz mnie. Ja trawiłam fakty.
- To są twoi urodzinowi goście? - zapytałam Olivera.
- Tak! Właśnie tak! - wydawał się zachwycony moją zdolnością łączenia wątków.
- Chciałeś ich potem ściągnąć do mnie do Londynu.
- Skąd wiesz, że żaden z nich nie interesuje się medycyną i nie chciałby zobaczyć, jak wygląda gojenie się połamanych żeber na żywym modelu? - rozłożył ręce, przez przypadek kogoś potrącając. Jak to on, nawet nie przeprosił. Zrobił się taki od czasu porwania... Tylko Hannah rozmiękczała jego serce. I, skromnie mówiąc, ja.
- Nie ma nic ciekawego - odparłam, zaciskając kpiąco usta.
- Są cycki. - praktycznie zauważył Daniel.
- Flint, ogranicz swoje hormony, latają zbyt luźno - wokalista próbował kolegę skarcić spojrzeniem, ale nie udało mu się, gdyż tamten cały czas wpatrywał się we mnie.
- Podobno nagraliście wspólną piosenkę jakiś czas temu? - zmieniłam temat.
- Tak, dwa lata temu. - w brązowych oczach Maxa zaświeciły się wesołe iskierki.
- Może zagramy? - zaproponował Oliver, wskazując dłonią na wielką kurtynę, która wisiała niedaleko i odgradzała nasz sprzęt od reszty ogromnej hali, która chwilowo służyła za miejsce eleganckiego bankietu, a już za niedługo zostanie wypełniona przez tysiące ludzi żądnych naszej muzyki. I krwi. - Tommy na pewno się zgodzi, żeby podłączyć nam zasilanie.
- Jestem za! - odparł Josh.
        Nie oglądając się na mnie, ruszyli w stronę nieco niższego chłopaka o rysach niemalże identycznych co Olivera. Jedyne co ich różniło to oczy: niesamowite, niebieskie Toma, przypominające głębię lazurowego morza i tak brązowe, że niemalże czarne oczy starszego Sykesa. No i ten pierwszy jest ostatnio znacznie bardziej rozrywkowy.
      Wolnym krokiem przeszłam przez pół hali, co jakiś czas pozdrawiając kogoś znajomego, pijącego drinka albo posyłając wymuszony uśmiech kolejnej ważnej osobie, która właśnie opychała się darmowymi przystawkami. Czułam, jak ich spojrzenia zatrzymują się zdecydowanie niżej niż na poziomie moich oczu. Podeszłam do chłopców, błagających Toma o pomoc, mimowolnie zastanawiając się, gdzie podziała się Ania. Przecież Craig nalegał, żeby i ona pojawiła się na naszym oficjalnym bankiecie. Bądź co bądź, to nie był tylko mój debiut.
        Tom zauważył, że się zbliżam. Przesłał mi uśmiech i pomachał do mnie. Ostatnimi czasy bardzo się do siebie zbliżyliśmy, jeszcze bardziej niż po pamiętnej sesji zdjęciowej. Spędzamy ze sobą każdą wolną chwilę, a nawet kradniemy te już zajęte. Tom towarzyszy nam na trasie jako nasz osobisty fotograf i naczelny imprezowicz, większy od Nichollsa, starszego Sykesa i mnie razem wziętych.
- Mogę wam to podłączyć... Ale jeśli znowu zaczniecie się wygłupiać i rzucać sprzętem, to nie ręczę za siebie. - zagroził.
- Przysięgam, że nie! - Oli przewrócił oczami i stuknął zewnętrznym brzegiem prawej dłoni o dłoń brata - oboje mieli wytatuowane swoje imiona: "Tom" i "Oli".
Siedmiu mężczyzn weszło niezauważenie za kurtynę, zza której po jakiejś chwili rozległ się jazgot podłączonej do wzmacniacza gitary. Skrzywiłam się i już miałam wejść za nimi, gdy podeszła do mnie Ania.
- Oh, tutaj jesteś! - ucieszyłam się. Spojrzała na mnie z mieszanymi uczuciami, obciągając króciutką sukienkę. Narzekałam, że moja jest krótka? Jej na dodatek była obcisła, bez ramiączek, doskonale opinająca i piersi i pupę. Na całym lewym boku rozciągał się fantazyjny wzorek, który sprawiał, że sukienka była jeszcze bardziej frapująca. Wysokie, czerwone szpilki i włosy w tym samym, ostrym odcieniu oraz blada skóra, której za nic nie mogła opalić tworzyły niezwykłe połączenie. Całkiem udane.
- Widziałaś Nichollsa? - zdążyła zapytać, gdy kurtyna uniosła się w górę i naszym oczom ukazało się You Me at Six z naszym sprzętem. Zmrużyłam oczy, nie zdążając nic odpowiedzieć.
- Witamy! Mamy zaszczyć uczestniczyć w tym wspaniałym przyjęciu wydanym na cześć sukcesu naszych serdecznych przyjaciół z Bring Me the Horizon... No i żeby powitać wśród nich piękną Madeline! - odezwał się Josh.
      Poczułam, że moje policzki przybierają odcień mojej szminki. Od ponad półrocznego pobytu w szpitalu mój organizm cholernie szybko zdradzał swój, nadal zły, stan.
- Chcielibyśmy zagrać wam naszą piosenkę... Nazywa się...
- A zresztą, sami wiecie! - wtrącił Flint, uderzając pałeczki o siebie nad głową. - Raz, dwa, raz, dwa, trzy i!
     Chris zaczął grać, a na równi z nim Josh rozpoczął tekst. Pierwsze zwrotka przeszła szybko, więc Dan wkroczył do akcji z perkusją i Max z drugą gitarą. W drugiej zwrotce chłopcy zaczęli tworzyć chórki. Refren zwiększył tempo, by raz jeszcze spowolnić je przy kolejnej zwrotce.
A później wszedł Oliver. Wykrzykiwał tekst patrząc prosto przed siebie... we mnie.
"The truth should come first
I can't bear the sight of you anymore.
You've become what I hate
Sold yourself for a bit of fame
Now the wolves have closed their doors
You wanna drag me down some more."
      Wiedziałam, że to najzupełniej możliwe, aby Oliver tak szybko przeszedł z jednego nastroju w drugi, ale nie chciało mi się wierzyć, że aż tak trafnie dobrali piosenkę.
"Fuck you."
- Maddie, zagramy coś razem? - zapytał Josh. Wiedziałam, że nie odmówię, bo Craig patrzył na mnie wyczekująco, stojąc w otoczeniu jakichś grubych (dosłownie) szych. Westchnęłam i wspięłam się w szpilkach te dwa metry nad ziemię. Tommy podszedł do mnie i wręczył mi gitarę. Podziękowałam mu uśmiechem, pewna, że instrument jest już nastrojony. Chłopak nigdy mnie nie zawodził. Przerzuciłam Fronkoia, czarno-zielonego Fendera Jazz Mastera przez ramię i spięłam włosy w luźny kok, pozostawiając kilka kosmyków samym sobie.
- Drodzy państwo, oto Madeline Miko, gitarzystka rytmiczna Bring Me the Horizon! Najnowsze odkrycie musicbiznesu, nowa przyszłość muzyki! - przedstawił mnie Nicholls, który nagle się odnalazł i to tuż obok mnie, na scenie.
     Przewróciłam oczami, słysząc te słowa.
- Co proponujesz, Madd? - zapytał Josh.
- No to może "Fuck"? - zaproponowałam mściwie względem Olivera, litościwie względem Josha. Ale obaj byli chętni.
        Śpiewałam razem z Franceschim jego kwestie, Sykesa zostawiałam, żeby radził sobie sam. Oprócz tego zagraliśmy jeszcze kilka coverów, żeby pokazać, jakimi to świetnymi i różnorodnymi muzykami jesteśmy. W prawie każdej piosence stanowiłam główny wokal.
      Oddałam Tomowi gitarę, nie omieszkając musnąć jego dłoni w wymowny sposób i zeszłam w otoczeniu Matta i Maxa z YMAS w tłum.
- Jestem gitarzystką, nie wokalistką. - tłumaczyłam im kolejny raz.
- Właśnie słyszeliśmy, Maddie. Jesteś równie dobra na obu stanowiskach.
- Ale wolę grać! - spierałam się z uśmiechem. Byli w porządku.
- Madd! - usłyszałam za sobą głos Toma. Spojrzałam na niego pytająco przez ramię. - Widziałaś gdzieś Olivera?
- Nie - przystanęłam, rozglądając się. - Nie ma go przy Nichollsie albo alkoholu?
- Na jedno by wychodziło - mruknął fotograf. - Pomożesz mi go szukać?
        Bez wahania. Gitarzyści dołączyli się do poszukiwań, rozdzielając się na różne strony. Rezolutnie udawaliśmy, że doskonale wiemy, gdzie idziemy, choć tak naprawdę z grubsza nakreśliliśmy sobie kierunek, w którym mieliśmy nadzieję spotkać naszego przyjaciela. Znowu rzucałam fałszywe uśmiechy w stronę ludzi, których twarze już dawno nie przywodziły mi na myśl żadnych nazwisk, odnajdując w tłumie przyjaciół z zespołu, którym dawałam znak, że Sykes zniknął. Nie wydawali się zaskoczeni, jedynie zmartwieni i zaabsorbowani. Natychmiast rzucali to, co właśnie robili.
         Cała sala zaroiła się od szukających, więc bez większego entuzjazmu wyszłam na korytarz. Pchnęłam metalowe drzwi i owionął mnie lodowaty podmuch, gdy moim oczom ukazała się ulica, o tej godzinie opustoszała i ciemna. Zadrżałam, natychmiast obejmując się ramionami. Rozejrzałam się niezbyt uważnie, byle poczuć, że spełniłam swój obowiązek i już miałam się wrócić do ciepłego pomieszczenia, gdy go zobaczyłam.
- Oli? - niechętnie przestąpiłam z nogi na nogę, lekko już chybocząc się w wysokich szpilkach. Byłam zmęczona, a na dodatek marzłam. Jestem w stanie znieść upały, ale nie zimno. Tego nie lubiłam. Bezradnie pokręciłam głową i podeszłam do przyjaciela. - Oli? - zapytałam ponownie.
       Półleżał na ławce, głowę miał złożoną na piersi. Podeszłam do niego i lekko go szturchnęłam. Gdy nie zareagował, natychmiast odchyliłam jego głowę do tyłu i nachyliłam się nad nim, sprawdzając oddech. Położyłam dłoń na jego brzuchu, aby mieć pewność, czy oddycha. Po 10 sekundach zadowolona wyczułam ruch przepony chłopaka, więc przyjrzałam mu się uważniej w nikłym świetle. Podczas badania czułam alkohol, co mnie nie zdziwiło. Ale gdy mu się przyglądałam, zauważyłam w jego ręce coś...
- Jak dobrze, że go znalazłaś! - znowu byłam pierwszą, do której Tom się zwrócił. - Damy radę zanieść go do autobusu?
        Wzruszyłam ramionami i wspólnymi siłami dźwignęliśmy starszego Syko do góry. Zmęczone nogi się pode mną ugięły, ale na szczęście Tommy wziął większy ciężar ciała brata na siebie. Nie rozmawialiśmy dużo po drodze. Zastanawiało mnie, co takiego zobaczyłam w dłoni półprzytomnego wokalisty. Nie zdążyłam o to zapytać, bo jakimś cudem, po ciężkiej wędrówce dotarliśmy do firmowego autokaru, który dostaliśmy specjalnie na tą część trasy. Na wpół wciągnęliśmy, a na wpół wepchnęliśmy Olivera do sypialni i rzuciliśmy go na jego łóżko. Przebudził się, białka jego oczu były przekrwione, a źrenice o wiele większe niż zwykle. Nie zorientowałam się, bo chłopak złapał mnie za rękę.
- Pomyliłem cię. Myślałem, że jesteś Hendrick. - szepnął niewyraźnie. - A ta szmata nas zdradziła, Madd.
       Nie zastanawiałam się nad jego słowami, biorąc je za bredzenie pijanego muzyka. Dopiero w kuchni, gdy siedzieliśmy z Tomem koło siebie na kanapie, ja już boso, za to opatulona kocem i dodatkowo obejmowana przez chłopaka, który opierał swoją brodę na mojej głowie, dotarł do mnie sens tych słów.
- Czy to znaczy, że Natalia nie działała sama?

1 komentarz:

  1. Tyle się dzieje! <3 I to wszystko coraz bardziej skomplikowane..
    Naprawdę nie mogę się doczekać kolejnego!

    OdpowiedzUsuń