sobota, 16 kwietnia 2016

Rozdział VI.

      muzyka.
        Staliśmy naprzeciw siebie, jak bokserzy na ringu, mierząc się spojrzeniami. Przez chwilę jego wzrok przesunął się po Trevorze, lustrując go uważnie. Zauważył moje lekko spuchnięte usta, nasze złączone dłonie i zmarszczył brwi, wyciągając wnioski.
       Mimo łączącej nas przyjaźni, żadne z nas nie pokonało dzielących nas kroków. Nie było powitalnych okrzyków, uścisków i buziaków. Był tylko ten chłodny dystans z jego strony, powściągliwość w brązowych oczach, gdy stał tak z rękoma w kieszeniach krótkich spodni.
- Madeline Miko. Nie sądziłem, że cię jeszcze zobaczę. Zwłaszcza tutaj.
        Za nim pojawił się jego towarzysz, dotychczas stojący przy budce z hot-dogami. Teraz stanął za niższym mężczyzną, zdradzając równie wielkie zaskoczenie, ale o wiele mniej dystansu.
- Pewnie, że się musieliśmy zobaczyć! Nie dokończyłem jej jeszcze dowcipu o prostytutce! Przestań, braciszku, to przecież Maddie!
         Bezceremonialnie wyciągnął jego rękę z jego kieszeni i wcisnął w nią hot-doga, po czym przeciął dystans i zamknął mnie w niedźwiedzim uścisku, unosząc nad chodnik.
- Mike... połamiesz.... mi... żebra - wykrztusiłam, wirując w powietrzu. Niższy Kalifornijczyk nadal był jednak nieufny.
- Przedstawisz nam swojego... przyjaciela?
- Pewnie, jak tylko Mike mnie odstawi na ziemię...
- Opamiętaj się, Michael.
- Victor! Jak ty się do mnie zwracasz? - chłopak był tak oburzony, że opuścił mnie na dół. Nabrałam głębokiego wdechu, a Mike wyrwał bratu hot-doga z ręki i gniewnie go ugryzł.
- Vic, Mike, to jest Trevor Wentworth, z Our Last Night. - oznajmiłam, gdy uregulowałam oddech. - Trev, oto bracia Fuentes, gwiazdy Pierce the Veil.
          Młody wokalista wyciągnął rękę, ale Vic Fuentes jej nie uścisnął. Skinął mu tylko głową.
- Miło cię... poznać.
          Mike starał się wypaść jak najlepiej, zamaskować złe wrażenie stworzone przez starszego brata. Potrząsnął wyciągniętą dłonią, zapewniając o swojej radości ze spotkania. Śledziłam wzrokiem ich zachowanie, próbując rozgryźć zachowanie Victora.
- Maddie, opowiadaj! Co tutaj robisz? Jak długo jesteś? Jak życie? A matury? Wracasz na scenę? Jest tu Annie? Skąd znasz Trevora?
           Zorientowałam się, że patrzę na niego z otwartą buzią. Mówił w takim tempie, że nie dość, że nie zrozumiałam, to na dodatek w ogóle nie zarejestrowałam słów. Vic zauważył moją minę i pierwszy raz dzisiaj się uśmiechnął.
- Hola, kowboju! Jesteś przytłaczający. Madd, Tony będzie zachwycony, jeśli zjesz z nami lunch. Możemy cię zaprosić?
            Przygryzłam wargę, niezdecydowana, pamiętając o umówionym posiłku z Set It Off, których przecież byłam gościem. Poza tym wydarzenia ostatnich dni biegły dla mnie stanowczo zbyt szybkim torem. Trevor zabrał głos za mnie.
- Powinnaś pójść. Chłopcy zrozumieją, spędzisz z nami jeszcze trochę czasu, a przyjaciół dawno nie widziałaś.
        Skinęłam głową, zgadzając się z nim. Zerknęłam na moje ubranie, krótką sukienkę i trampki, a potem na przyjemnie grzejące słońce. Mike podążył za moim wzrokiem.
- Moja droga, to jest Floryda. Czemu nie masz na sobie bikini?
- A ty? - odparłam zaczepnie. Znów mnie przytulił, ignorując mojego towarzysza.
- Jak ja za tobą tęskniłem!
- Ja też... - wymamrotałam cicho, sama do siebie, uświadamiając sobie, że naprawdę brakowało mi tej wersji mojej osoby. Tej prawdziwej, a nie tego podrabiańca sprzed ostatnich kilku miesięcy. To było moim powołaniem, realnym wcieleniem. Czułam, że żyję. Drżenie strun pod opuszkami palców, wibracje sceny od nagłośnienia, reflektory i muzycy naokoło mnie. Jak ryba w wodzie.
         Mike odebrał moje mruknięcie jako potwierdzające westchnienie i puścił mnie.
- Odprowadzimy ją wieczorem do domu. - poinformował Vic Trevora i położył mi dłoń na wysokości łopatek. To nie podlegało dyskusji, więc Trev skinął głową i nachylił się ku mnie z zamiarem pocałunku, ale Vic popchnął mnie już przed siebie, więc pocałunek trafił w ramię Mike'a. Ten obejrzał się, uśmiechnięty, na młodszego kolegę.
- Ja też się cieszę, że cię spotkałem. - rzucił, po czym w podskokach do nas dołączył, ponownie zasypując mnie gradem pytań. Vic przewrócił oczami.
- Ciekawy zbieg okoliczności; niedawno o tobie rozmawialiśmy, Madd.
- Ah, tak?
- Ah, tak. - zgodził się. - Pracujemy nad nowym albumem i ostatnio nam się przypomniało, że to ty pomagałaś nam przy "Sky...".
- Słyszałam "The Divine Zero"! Pasuje do was....
- Miło mi to słyszeć.
- ... czyli nie pasuje absolutnie do niczego.
- Napiszę Tony'emu o randce. - posłał mi urażone spojrzenie.
- To jak poznałaś Trevora? - drążył Mike, jednak jego brat, nadal lekko oburzony, uniósł jedną dłoń w górę, drugą nadal pisząc wiadomość.
- Pytania w komplecie, żeby się nie powtarzać.
- Ale jest tak mało czasu, a tak dużo pytań!
      Vic wzruszył ramionami, informując nas, jak bardzo go to interesuje.
- Ale ty dzisiaj zrzędzisz, Victor. To nowy image? - skrzywiłam się, a Mike zakrztusił się śliną.
- Nowy image, hahaha!
- Tony i Jaime będą czekać w Taco. - odparł tylko naburmuszony wokalista. Gdy dusiłam się ze śmiechu z jego bratem, posłał nam miażdżące spojrzenie pełne wyrzutu. - Tak, śmiejcie się, buraki. No, dalej, powiedzcie coś jeszcze, cholerne śmieszki.
         Nabijaliśmy się z niego całą drogę, a Mike przytaczał mi co ciekawsze anegdotki z ich życia. Jednak postać niskiego Amerykanina nie emanowała gniewem, a raczej niepokojem.
         Mike radośnie klekotał mi do ucha, nawet gdy przechodziliśmy przez drzwi knajpki, a potem uderzyło w mnie jakieś 150 kilo żywej wagi. Po raz trzeci dzisiaj zaparło mi dech w piersiach.
- Odbieram to jako powitanie, ale wygląda jak nieudolny zamach. - skomentował Vic, przeciskając się do stolika. Ja zostałam uwięziona między Tony'm a Jaimem. Ten drugi zmarszczył brwi.
- A temu co?
- Ma taki humor, odkąd spotkaliśmy Maddie.
- Wszystko mi opowiesz, bella, ale przy karmelowym frappuccino! - Preciado uspokajająco położył mi dłoń na ramieniu i pociągnął mnie do stolika. - Ej, Stark, leć no po kawusię.
      Tony zachmurzył się.
- Nie wolno żartować z Avengersów!
- Można tylko z Quicksilvera, gdy gra go Peters. - rzuciłam przez ramię i poczułam na sobie rozmarzone spojrzenie gitarzysty. Uśmiechnęłam się, usatysfakcjonowana.
- Ej, bohaterze. Mówię poważnie o tej kawusi.
- Zachowujesz się jak Fury.
- Nie rozumiem, co do mnie powiedziałeś, więc potraktuję to jako komplement - oznajmił głośno, po czym cichutko zwrócił się do mnie: - Kto to jest, ten Fury?
- Buc. - odparłam. Widząc jego zaciśnięte zęby, dodałam: - Ale miał szlachetne zamiary!
- Tylko był głupcem. - syknął Tony, mijając nas. Dosiedliśmy się do Vica, który zdążył zamówić dla nas jedzenie.
        Wydawał się bardzo zamyślony i nieco zmartwiony, gdy opowiedziałam im historię poznania Wentwortha, lecz nie chciał zdradzić swoich myśli.
- Maddie, wybierasz się na premierę Deadpoola? - zainteresował się Tony.
- Pewnie! Idziemy na niego w Atlancie.
- Nie mogę się doczekać, po tym, jak zobaczyłem go w X-Menie! Totalny z niego śmieszek.
- Mam nadzieję, że lepszy niż Maddie z Mike'em. - wtrącił Vic, rozsmarowując ketchup frytką po talerzu.
- Vic, mógłbyś wziąć jakieś ecstasy i być bardziej przyjaznym, bo niszczysz nam randkę.
            Mężczyzna wyszczerzył zęby w przepraszającym uśmiechu. Spodziewałam się jakichś pytań o Trevora, ale zamiast tego padały pytania o trasę koncertową, o wrażenia, a także moją znajomość z Set It Off. Bardzo zainteresował się Atlantą, w której mieliśmy grać za półtorej tygodnia.
- Jako support czy samodzielnie?
- Różnie. Dlaczego pytasz?
- Pierce the Veil szuka supportu.
- Szuka? - zdziwił się Tony.
- Szuka. - powtórzył z naciskiem Vic. - Kto supportuje w Atlancie?      
- Our Last Night.
            Przez oczy Vica przemknął cień.
- Kogo?
- Nie wiem, kogo. - przygryzłam wargę, próbując sobie przypomnieć nazwę głównej gwiazdy. - Ej, no nie pamiętam!
- Spoko, będzie gorzej. Ten złodziejski Austriak nie śpi - Jaime poklepał mnie po ramieniu, kiwając głowę\ą ze zrozumieniem. Natomiast my nie do końca ogarnęliśmy jego tekst, więc przewrócił oczami. - Jeeju, czy ja zawsze muszę tłumaczyć żarty? Alzheimer, choroba pamięci wykryta przez Austriaka, Alzheimera.
- Jaime. On był Niemcem. - Tony pokręcił głową. - Spaliłeś i tak już słaby dowcip.
- A co z Bring Me the Horizon? - zapytał Victor.
- A znaleźli sobie nowego wokalistę? - pociągnęłam łyk przepysznego frappuccino, patrząc na przyjaciół z zainteresowaniem. Zaśmiali się cicho.
- A po co im nowy wokalista, skoro Oliver nauczył się śpiewać?
         Teraz to ja się zaśmiałam.
- Tak, tak, anielskie głosy z zaświatów i te sprawy. Poważnie pytam.
- Poważnie ci odpowiadam. BMTH nie zmieniło składu.
          Pokręciłam głową.
- Przestań. Oliver zastrzelił się idealnie w moje 18 urodziny. Umiem czytać Alternative Press.
- Maddie, wiele ci można zarzucić, ale nie ignorancję. Proszę cię. Jak mógłby się zastrzelić, skoro w lipcu ożenił się z Pixie, a we wrześniu wydał album z zespołem i ruszył w trasę? Chyba jednak nie umiesz czytać AP.
         Patrzyłam na niego z szeroko otwartymi ustami. Karmelowa kawa już mi nie smakowała, Pierce the Veil już nie byli powodem do szczęścia, ta cała trasa wydawała się pomyłką, a ja czułam się z każdą chwilą coraz mniej bezpiecznie.
- Jezuus Maria... - wyjąkałam.
- Przynajmniej osiągnęliśmy nie jedną, a dwie rzeczy. - rzucił Jaime. - Zarazem śmiertelnie przeraziliśmy Maddie i nawróciliśmy ją. Jak padnie na zawał, to przynajmniej ma przepustkę do nieba.
- No i skończyło się rumakowanie. - Mike zamachał ręką przed moją twarzą. - Co wy, nie wiecie, że za dużo prawdy na raz jest złe?
- Maddie - Vic znowu nachylił się do mnie, odsuwając uprzednio puste naczynia i opierając się przedramionami o stolik. - Czy ufasz Cody'emu?
- Tak. - odparłam bez wahania.
- A Trevorowi?
- Tak. - odparłam po chwili wahania. A potem skrzywiłam się sama do siebie. Musisz się zastanawiać, czy ufasz chłopakowi, któremu dałaś się pocałować, Miko? Ty cholerna hipokrytko. Panowie chyba doszli do podobnych wniosków.
- Jaime, pomyliłeś się. Osiągnęliśmy trzy rzeczy. - Mike szeroko się uśmiechnął, zacierając ręce. - W końcu uda nam się upić Maddie Miko.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
         Jęknięcie, początkowo ciche, urywane, nabierało mocy, przeistaczając się w dźwięk pełen bólu i przeciągłe westchnienie. Brzmiało jak... Nie, nie chcę wiedzieć, jak. Ponownie rozległo się to samo jęknięcie, raptownie urwane przez stłumione tąpnięcie i głośne przekleństwo.
        To zmusiło mnie do zdecydowanych kroków. Z trudem rozwarłam powieki; słońce lekko mnie oślepiło.
- Kto tu postawił tę podłogę... - usłyszałam ciche mamrotanie. Nieśpiesznie odwróciłam głowę, poszerzając pole widzenia i rejestrując obraz nędzy i rozpaczy. Powoli uniosłam się do pozycji siedzącej, ściągając z siebie koc i przypłacając decyzję głową. Dosłownie. Tępy ból rozrywał mi czaszkę, gdy spod przymrużonych powiek rozglądałam się po nieznanym pokoju.
- Ja pizgam, mam własne Kac Vegas... - wyrwało mi się.
           Mike leżał na ziemi przy kanapie twarzą do dołu. To on spadł przed chwilą z wygodnego mebla. Vic półleżał na szerokim parapecie, przytulony do własnej czapki. Nigdzie nie widziałam Tony'ego i Jaimego. Widziałam za to wszechobecny bałagan; puszki po energy drinkach, piwach, butelki po coli i whisky, szklanki, papier toaletowy (?!), chrupki i małe kałuże wody, zapewne po roztopionych kostkach lodu z drinków.
          Dopiero teraz zarejestrowałam drażniący szum, którego nie mogłam zidentyfikować. Jak na życzenie, dźwięk ustał, a gdzieś skrzypnęły drzwi. Obejrzałam się za siebie, przytrzymując skronie rękoma i pozwalając kocu całkiem opaść na ziemię.
         Do pokoju wszedł Tony. Nie miał na sobie koszulki. Nie miał na sobie spodni. Ani skarpetek. Nie miał na sobie nic, oprócz ręcznika przepasanego w biodrach. Nagi tors lśnił od wody.
- Masz lepszą klatę niż Calum - oznajmiłam mu, zanim pojęłam, co robię. Uśmiechnął się, lekko zaczerwieniony.
- Dzięki. Kiedy zrobiłaś sobie tatuaż?
        Szybka kalkulacja. Mam go od września. Od tamtej pory nie widziałam się z Tony'm. A Tony wie o tatuażu. A tatuaż mam mniej więcej między łopatkami. Zerknęłam w dół.
- Tony! - teraz to ja byłam czerwona, szybko podciągnęłam koc do góry. Wyszczerzył zęby.
- Ale co zobaczyłem, to moje.
- Dlaczego pozbyłam się sukienki? - zapytałam, przecierając twarz dłonią.
- Uznaliście z Mike'em, że ciuchy krępują wasze muzyczne moce i bez nich będziecie lepszymi muzykami. Potem chciał ci pokazać swoją różdżkę, ale się na chwilę wyłączyłem. Nie pamiętam, co było dalej.
        Całkiem blisko mnie rozległ się potępieńczy jęk, aż nerwowo drgnęłam. Leżąca u mych stóp kupa papieru toaletowego chwiejnie uniosła się do góry, a spomiędzy niego wystawała zmęczona twarz Jaimego.
- Ochrzciliśmy cię, Maddie - wychrypiał z zamkniętymi oczami. - Teraz jesteś prawdziwą rockwoman. 
- Co tu się do cholery działo? - zapytałam, a w tym samym czasie basista dodał:
- Czy Vic jest martwy?
         W ciszy popatrzyliśmy na przyjaciela i nagle zrobiło mi się strasznie smutno. Do czasu, gdy Vic niezgrabnie się poruszył i zaczął macać się po pośladkach.
- Niech ktoś to ode mnie zabierze. Brzęczy i brzęczy, czuję się, jakbym miał wibrator w tyłku. - rzekomy trup w końcu trafił na tylną kieszeń i wyciągnął z niego smartfona, rzucając go gdzieś w naszym kierunku. Patrzyliśmy tępo na komórkę.
- Kogo to? - zapytał Tony. On chyba był najtrzeźwiejszy z nas wszystkich, więc podszedł do urządzenia i podniósł go. - Trev dzwoni.
        Pojęłam, że to moja własność. Zanim po nią sięgnęłam, połączenie zdążyło się urwać. Zerknęłam na wyświetlacz. 23 nieodebrane połączenia, 14 wiadomości i kilka nagrań na pocztę głosową.
        Podniosłam głowę, patrząc na mniej lub bardziej przytomnych przyjaciół.
- Chyba wysłali za mną list gończy.
- Jak się dowiedzą, co zrobiliśmy, to wyślą też za mną - mruknął Mike, który tymczasem powoli wracał do żywych. Skinęłam głową, zgadzając się z nim. Chwila!
- Co zrobiliśmy?!

1 komentarz:

  1. Genialne!
    Imprezy z PTV są dość... niezwykłe jak się okazuje. Vic dziwnie się zachowuje, jakby wiedział coś, czego Maddie nie wie. Ale ich się po prostu nie da nie lubić, mam nadzieję, że nie pożałuję później tej sympatii? U Ciebie nikomu nie można ufać i spodziewam się wszystkiego, dosłownie. Powrót Oliego?! Tyle wrażeń!

    OdpowiedzUsuń