muzyka.
Byłam podekscytowana. Naprawdę. Humor mi dopisywał przez całą drogę do
hotelu, w którym Set It Off kwaterowało się od piątku. O, ironio, był to
Novotel, w którym kiedyś spędziłam weekend z Anią i Bring Me the
Horizon.
BMTH. W końcu wypowiedziałam tę nazwę. Coś na
kształt pewności siebie zaczęło mi kiełkować w sercu. Ha, Sykes. Miko
powoli wraca do gry! Drugi raz mnie nie wyeliminujesz.
Gdy
jechaliśmy windą w górę, nawet cicho pogwizdywałam. Czułam, jak muzycy
wpatrują się we mnie. Może chodziło o to, że nadal miałam na sobie strój
z egzaminów? Nie przeszkadzało mi to.
- Jak to możliwe, że nie czekał na was tłum paparazzi? - zainteresowałam się. Austin przybrał zbolały wyraz twarzy.
- Nie jesteśmy na tyle znani, żeby ktoś szanujący się chciał nasze zdjęcie.
Danny, gitarzysta, przewrócił oczami.
- To znajdź sobie bardziej rozpoznawalny zespół, do którego cię przyjmą.
- Im bardziej znany zespół, tym bardziej popaprani członkowie. Wierz mi. - wygłosiłam swoją mądrość. - Nie polecam.
Austin mamrotał jeszcze coś pod nosem, na co Cody przewrócił oczami ze
zniecierpliwieniem, ale przybrał na twarz pełen wymuszonego zrozumienia
uśmiech i podszedł do kolegi, obejmując dłońmi jego głowę.
- Kocham cię, Aust, ale zabiję cię, jeśli nie przestaniesz narzekać.
Spojrzałam na nich przez ramię, a winda zatrzymała się z cichym
piknięciem. Chłopcy skierowali się na prawo, więc ruszyłam za nimi. Cody
wysunął się przede mnie i pchnął jedne z wielu drzwi...
Nie wiem, kto był bardziej zaskoczony. My, widząc Our Last Night oglądających If I stay,
czy Trevor, widząc mnie w towarzystwie Set It Off. Podskoczył, spadając
z kanapy i rozsypując chrupki. Stracił swoje opanowanie, którym
popisywał się na studniówce. Jeju, jaka ja byłam głupia. Jak mogłam
sądzić, że jeden zespół zostawił drugi, chociaż byli na wspólnej trasie?
Wygładziłam spódniczkę, przypominając sobie ręce chłopaka na mojej
talii i jego oddech na moim policzku.
- O. Trevor. Miło cię
widzieć. - zebrałam się na uśmiech, choć moje policzki przypominały już
pewnie papryczki chili. Muzyk pozbierał się z podłogi i stał teraz z
wyrazem szoku i przerażenia na twarzy. Niemal widziałam, w jakim tempie
pracują trybiki w jego głowie. Cisza przedłużała się.
- Hej,
jestem Matt. - podszedł do mnie wysoki szatyn, zapewne jego brat. Był
wyższy, starszy i... cóż, brzydszy od brata. Ale o gustach zapewne się
nie dyskutuje.
- Miło. - powtórzyłam, nadal stojąc w drzwiach. Chłopcy porozchodzili się na boki, ściągając kurtki i buty.
-
Trev, nie możesz ciągle się dziwić, że widzisz nas razem. W końcu
trochę się przyjaźnimy. - zaśmiał się Cody, odkładając skórzaną kurtkę
na stos walizek.
- Mów za siebie, ja jej nawet nie znam. - wtrącił
Zach. - Chętnie bym poznał, ale tak się zawsze składa, że zabierasz ze
sobą Maxxa albo Danny'ego na randki z nią.
- Maddie - wykrztusił w końcu młodszy Wentworth i przeczesał dłonią włosy.
-
Co wy oglądacie? - zapytał w tym samym momencie Maxx, rzucając się na
kanapę. Na ekranie Adam Wilde przeżywał właśnie załamanie, bo nie
wpuścili go na OIOM do Mii. Maxx przez chwilę patrzył na film przez
zmrużone oczy, po czym ponownie zapytał: - Czemu ona mu nie otworzy tych
drzwi?
- Bo ona tam leży, durniu - odpowiedział mu jeden z
pozostałych członków OLN, nie miałam pojęcia, jakie stanowisko zajmował w
zespole.
- No przecież stoi i się patrzy...
Przeniosłam wzrok na Trevora.
- Myślałam, że wróciłeś już do Ameryki. - zagaiłam.
-
Zagraliśmy wczoraj solowy koncert w jakimś klubie, a dzisiaj SIO
chcieli gdzieś zagrać. Jutro wracamy. Rozumiem, że przyszłaś się
pożegnać? - dodał po chwili.
- W zasadzie, panowie, Maddie jedzie z nami. - wtrącił Cody.
Mówiłam coś wcześniej o ciszy? To, co zapadło między nami teraz, to
dopiero było milczenie. Trevor wyglądał jakby miał zaraz zemdleć. Zrobił
się przeraźliwie blady, gdy cała krew odpłynęła mu z twarzy. Nie tak
wyglądają osoby, które mają przyjemność spędzić ze mną kilka tygodni.
- To niemożliwe. Odpada!
- Crystal nie będzie miała nic przeciwko. Ostatecznie byłeś z tą dziewczyną na studniówce, to już prawie oświadczyny.
Teraz młody Wentworth wyglądał, jakby dostał w twarz. Zacisnął zęby i
wyszedł z pokoju. Nadal stałam w drzwiach, czując się coraz bardziej nie
na miejscu. Naprawdę moja osoba jest aż tak nie do zniesienia?
- Hm. Może powinniśmy przegłosować mój udział w trasie? - przygryzłam wargę.
-
Eh, daruj, Madd. Chodź oglądać film! Wydaje się fajny. - Maxx zachęcił
mnie ruchem ręki, nie odrywając wzroku od ekranu. Shooting Stars właśnie
mieli próbę w Domu Rocka. Podejrzewałam, że ekranizacja tak bardzo
spodobała się chłopakowi, bo wiedział, że jest lepszym perkusistą niż
ten z filmu. - No, chodź, czuj się jak u siebie.
- Jak chcesz, to możesz nawet zrzucić ciuchy, jeżeli to ci pomoże. - szelmowsko uśmiechnął się Zach. Zaśmiałam się cicho. - No!
Usiadłam między panami i skierowałam wzrok na ekran. Wspólnie
śledziliśmy losy młodej wiolonczelistki, ale moje myśli zajmowało coś
innego. Podczas jednej z rozmów wyjawiłam Trevorowi, że bardzo lubię tę
książkę (a film trochę mniej), bo opowiada o życiu, jakie chciałabym
prowadzić. Kochający, szaleni rodzice, grono zaufanych przyjaciół,
przystojny chłopak-muzyk... Nikt nie jest żądny twojej krwi, nie musisz
bać się każdego kroku. I fakt, że masz prawo zadecydować o swoim życiu.
Tak lub nie. Zostaję, lub odchodzę. Jako fanka nieco ambitniejszej
literatury (nie zaczytywałam się w Nietzsche, bez przesady) trochę się
tego wstydziłam, ale cóż mogę poradzić. Książek się nie wybiera, to one
wybierają ciebie.
- Maddie chyba wpadła w autyzm. - zauważył Cody.
- Tylko pod wpływem Rhys Meyersa - odparłam.
Wrócił Trevor, już z kolorami na twarzy. Jednak jego usta były zaciśnięte w wąską kreskę.
- Maddie nie może z nami jechać.
- Świetnie. Zainteresowałem się filmem, a wy mi, frajerzy, przerywacie! - zdenerwował się Danziger.
- Dlaczego nie może jechać? - Matt zmarszczył brwi.
- Nie uważacie, że zabranie jej w trasę jest jak wyrok? Jak określenie się po którejś ze stron?
- Czy ty się boisz Sykesa? - nie dowierzał Cody.
- A ty nie? Bo powinieneś.
-
Trev, ja cię trochę nie rozumiem. Najpierw cały czas o niej gadasz, a
gdy ona zjawia się u twych drzwi... wyrzucasz ją. - Matt dalej kręcił
głową.
- Zamknij się, Matt! Nic nie rozumiesz!
- Więc nam wyjaśnij.
Jednak wokalista milczał. W jego niebieskich oczach widziałam toczącą się bitwę.
-
Skarbie, ja cię jakoś nie łapię. Przecież ona nie musi jechać w trasę z
Our Last Night, jeśli nie chcesz. Może jechać z Set It Off. - Cody
przechodził sam siebie w kreatywności.
- A może nie pojadę z żadnym z was, tylko samotnie? - zaproponowałam, ale zostałam natychmiast zawetowana.
-
Śnisz. Jednak głosujmy. Kto jest za tym, żeby Miko z nami jechała? -
Zach podniósł rękę w górę, a za nim reszta Set It Off i 2/4 Our Last
Night. Tylko Trevor i (chyba) Tim nie byli przekonani. - Widzicie?
Przegłosowane.
- Świetnie. Nie macie pojęcia, w co się pakujecie. - wycedził Trevor.
- Mam wrażenie, że o czymś nam nie mówisz. - wtrąciłam, gdyż dotychczas rozmowa toczyła się o mnie, ale koło mnie.
- Nie. Wszystko jest okej. Nieważne. Położę się już. - wyglądał, jakby chciał coś jeszcze dodać, ale zrezygnował. - Dobranoc.
Powoli wracaliśmy do oglądania filmu, ale nikt już nie był
zainteresowany. Oprócz mnie, wszyscy stracili już wątek. Te wszystkie
retrospekcje pewnie nie były na ich poziom.
- Może zagramy w
monopoly...? - zaproponował Danny. Maxx wyciągnął Cody'ego na bok.
Udawałam zainteresowaną rozkładaniem gry, ale ich knucie aprobowało mnie
bardziej. To był wyższy level spiskowania! Miła odmiana po tej
niekończącej się wymianie spojrzeń w Bring Me the Horizon lub uniesień
brwi u Pierce the Veil.
- Warto by było skoczyć po coś do żarcia,
nie uważacie? - głośno odezwał się Zach. - Maddie, idziesz? Lepiej
znasz Katowice od nas...
Ojojoj, szansa podsłuchania chłopaków wymyka mi się z rąk...
(- Ja chyba nie potrafię, Cody...)
- Jest zimno. Nie lubię marznąć.
(- Maxx, możesz mieć każdą!)
(- To chyba nie wypali, ona zupełnie nie jest mną zainteresowana.)
- Dlatego w styczniu masz na sobie spódniczkę?
(- No to się postaraj! Chcesz ją zdobyć, czy nie? I nawet mi nie mów, że ona cię nie kręci, bo nie uwierzę.)
- Matury, mój drogi, matury.
(- Jest atrakcyjna, ale zapatrzona w kogoś innego! Nie rozumiem celu...)
- W spódniczce łatwiej ci się pisało? Ściągi masz na udach?
(- Maxx, jesteś naszą jedyną nadzieją. Pamiętaj, na co się umawialiśmy.)
Straciłam oba wątki, więc patrzyłam w karty kredytowe do monopoly.
-
Mogę być bankiem? - uśmiechnęłam się nieśmiało. Panowie powoli
dobierali się w pary, w których będzie toczyć się rozgrywka.
Wspaniałomyślnie wyrazili zgodę na moją propozycję. To był mój wyrok.
Gdziekolwiek gdzie się nie udam, muszę ratować własny tyłek. Każdy
muzyk, nie ważne skąd, chciał mieć mnie blisko, a zaraz nie dopuszczać
poza pewną granicę. Komu mogę zaufać, skoro nawet sobie nie powinnam?
Let's play a game.
-------------------------------------------------------
muzyka.
Wpadłam w pułapkę. Wystarczyła chwila nieuwagi, bym za moją decyzję
zapłaciła głową. Jak mogłam być tak głupia? - zadałam sobie to pytanie
jeszcze raz. Patrzyłam w dal z przerażeniem w oczach. Dopadli mnie. On
mnie dopadł. Słyszałam, jak powoli się do mnie zbliżał, trzymając w
dłoniach przedmiot o kształcie, którego nie mogłam pomylić z żadnym
innym. Zamknęłam oczy i głośno przełknęłam ślinę.
- Maddie. - odezwał się cicho. - Nie możesz się przede mną ukrywać.
Nie mogłam już uciec. Było na to za późno. Nawet gdybym rzuciła się
teraz do szaleńczego biegu, on by mnie dogonił. Był szybki i
zdeterminowany.
- Powinniśmy już iść. Opowiedziałaś się już po jednej ze stron, Madeline. Zgodziłaś się na to.
Uchyliłam powieki i spojrzałam w niebieskie oczy. Przez chwilę utonęłam
w tej głębi, przepełniona wspomnieniami. Westchnęłam cichutko i
odwróciłam się, kręcąc głową. Te tęczówki nie były otoczone bladą skórą i
ciemnymi brwiami. Czas pogodzić się z faktem, że wszyscy tutaj mają
niebieskie oczy.
- Cody, ja się rozmyśliłam.
- To tylko
próba dźwięku - wcisnął mi do ręki gitarę, którą ze sobą przyniósł. -
Nie każę ci teraz grać koncertu. Chodź, tchórzu.
Przewróciłam oczami jak rozkapryszona nastolatka.
- Dlaczego ja nie mogę się spotkać z jakimiś muzykami bez przymusu grania z nimi?
- Może dlatego, że jesteś na tyle... - zaczął odpowiedź Austin, ale wtrącił sięTrevor.
- ... oryginalna, że wszyscy chcą się z tobą zmierzyć.
-
I dlatego to Trevor zalicza, a ty nie, Kerr. - krzyknął Zach i wcisnął
mi do rąk kartki z tabami. Próbowałam odtworzyć sobie w głowie dźwięk.
Nic mi nie pasowało.
- A co to jest?
Matt Wentworth podrzucił mi melodię. Kojarzyłam to, powolutku... Trevor zaczął śpiewać:
"I've got fire for a heart
I'm not scared of the dark"
-
Chwali ci się niezaprzeczalnie... - mruknęłam pod nosem, a głośno
odparłam: - Naprawdę nie możecie znaleźć jakiegoś dobrego kawałka, tylko
gracie One Direction?
- Maddie jest niezadowolona. Co robić? Może zaproponujmy jej coś, co ją ucieszy. Matt, Cody?
Cody zaśmiał się głośno i podszedł do drugiego mikrofonu. Jednak to
Trevor znowu zaczął nieznaną piosenkę. Do czasu, gdy Carson rozpoczął
prechorus.
- Jeeju, N'Sync?
- Riffy ma niezłe.
- Niezłe riffy to ma rock'n'roll.
- odgarnęłam włosy do tyłu i przerzuciłam pasek od gitary przez ramię
po czym zagrałam "Miserlou", płynnie przechodzące w "Wipeout". Matt
dorzucił mi The Beatles, Danny zagrał The Who, Zach dołączył z The
Rolling Stones... Przez dłuższą chwilę przerzucaliśmy się riffami,
starając się je jak najlepiej połączyć.
- Dzięki, Maddie, za sprawny soundcheck. - wtrącił w pewnym momencie Cody. - Teraz jesteśmy pewni wieczornego koncertu.
Posłałam mu pełen radości uśmiech i powoli schodziliśmy ze sceny, by
zdążyć na lunch przed próbą występu. Trevor szedł koło mnie.
-
Mogę cię na chwilę porwać? - uśmiechnął się. Zmiękły mi nogi i bez
wahania się zgodziłam. Najpierw ta cisza postudniówkowa, jawna niechęć i
przerażenie na myśl, że mam im towarzyszyć w trasie... Jednak teraz
chyba wszystko wracało do normy. Trev zaczekał cierpliwie, aż odstawię
gitarę i wspólnie zeszliśmy ze sceny.
Nagle czyjaś ręka
pociągnęła mnie na bok i otoczyła mnie ciemność. Mimowolnie pisnęłam ze
strachu, gdy usłyszałam cichy trzask zamykanych drzwi. Poczułam ciężar,
opierający się o moje ciało, cofnęłam się o krok lub dwa, potykając się
o jakieś kable na ziemi, ale za plecami miałam już tylko ścianę. Zdałam
sobie sprawę, że zostałam uwięziona w składziku na sprzęt, cała spięta i
bliska płaczu, bez możliwości ucieczki.
Tuż przy moim uchu poczułam oddech z nutą gumy miętowej.
- Chciałem cię przeprosić za moje zachowanie.
Niemalże rozpłakałam się z ulgi, gdy rozpoznałam głos Trevora.
- Oryginalne przeprosiny. - zdołałam wyszeptać.
- Zachowałem się beznadziejnie. Nie zasługujesz na takie traktowanie. Mogę ci to wynagrodzić?
Teraz, gdy już nie byłam przerażona, udało mi się zarejestrować więcej
faktów. Oczy również przyzwyczaiły się do mroku. Umięśnione ciało
Trevora napierało na moje, jego usta błądziły po mojej szyi. Serce biło
mi jak oszalałe, już nie ze strachu. Czułam, jak gorąca fala rozlewa się
po moim ciele, gdy Trevor lekko przygryzł płatek ucha. Jego ręce powoli
nabierały śmiałości.
Jak ja za nim tęskniłam! A jeszcze bardziej tęskniłam za takim traktowaniem...
Objęłam dłońmi jego twarz i pocałowałam go. Oddał pocałunek, mocny,
zdecydowany, gwałtowny. Szybko traciłam kontrolę nad tym, co się
dzieje, natomiast on doskonale panował nad sytuacją. Lekko się odsunął,
na centymetry, i spojrzał mi w oczy. Jego pierś unosiła się w szaleńczym
rytmie, ja równie ciężko oddychałam.
- Będę mógł to powtórzyć? -
zapytał cicho, chociaż doskonale znał odpowiedź. Skinęłam głową, a on
jeszcze raz przysunął się do mnie i pocałował mnie w nos, po czym jednym
ruchem ręki otworzył drzwi. Światło lekko mnie oślepiło.
Szliśmy za rękę, blisko siebie. Przez myśl mi nie przeszło, żeby się z
tym nie afiszować, żeby uważać, cokolwiek. Wyszliśmy na ulicę. Tłum i gwar był ogromny. Gdzieś ponad nim usłyszałam znany mi głos.
- Maddie?
A miałam uważać...
Kto?!
OdpowiedzUsuńJeju ile tu się dzieje! Jak on tak będzie się zachowywał to do reszty jej nerwy zniszczy.
Lubię te covery! I film też (ale książkę bardziej).