niedziela, 5 października 2014

"Nadal aktualnie?"

      Jego spojrzenie przewiercało mnie na wskroś. Od samego rana czułam, jak śledzi mnie wzrokiem, jakby zastanawiając się, kiedy przyznam się lub choćby wspomnę komukolwiek o bluzie Ashtona, teraz głęboko ukrytej na dnie mojej walizki w pokoju Luke'a. Siedziałam na krześle i przerzucałam łyżką płatki, rozpływające się z miseczce. Krzesło, choć na pozór nie większe od innych, było dla mnie za wysokie. Nie chciałam nie dosięgać do podłogi stopami, więc ukryłam ten fakt, krzyżując nogi na krześle.
- O której wróciłaś? - zapytał przy śniadaniu Oliver, smarując kromkę nutellą. Przełknęłam łyżkę płatków, zerkając na Matta Keana. Jednak on spokojnie i metodycznie mieszał herbatę, ignorując mnie.
- Późno, trochę się zasiedzieliśmy. Chłopcy pokazywali mi kilka ich nagrań.
- Nikt cię nie zaczepiał? - zmartwił się.
- Nie, odprowadzili mnie tutaj.
- Rozumiem. Dobrzy są? - podjął po chwili.
- Całkiem nieźli, choć nie w guście Bring Me the Horizon.
- Spodobali ci się? - zapytał, na pozór niewinnie, Matthew, znów wpatrując mi się w oczy. Jednak oboje wiedzieliśmy, że nie pyta o ich muzykę. Mimo to, zignorowałam drugie dno.
- Mają przed sobą wielką przyszłość.
          Oliver pokiwał głową i dalej jedliśmy w milczeniu. W lustrze, wiszącym przy łuku wejściowym widziałam odbicie siedzącego zespołu. Widziałam też Matta, wpatrującego się we mnie i popijającego herbatę. Nagle poczułam się, jakbym naprawdę zdradziła Toma, coś na kształt poczucia winy zaległo mi w żołądku. Odsunęłam od siebie niedojedzone płatki.
- Idę się przebrać. - oznajmiłam, wstając gwałtownie od stołu. Chłopcy spojrzeli na mnie zaskoczeni, lustrowali moją postać w krótkich spodenkach i luźnej koszulce, w których spałam.
- Nie dokończysz śniadania? - zapytał Nicholls. Pokręciłam głową i wyszłam, kierując się do mojego tymczasowego pokoju. Zamknęłam za sobą starannie drzwi i podeszłam do walizki z ciuchami. Szybko przerzucałam pokrowce, w które Tess zapakowała wybrane przez nią zestawy. W końcu odnalazłam tego, czego szukałam.
         Podniosłam się z kolan, przyciskając czarną bluzę do piersi i wdychając jej zapach, o nucie czarnej herbaty i mięty. Zastanawiałam się, co takiego miał w sobie Ashton Irwin, że po kilku spędzonych z nim godzinach byłam w stanie myśleć tylko o jego zniewalającym, szerokim uśmiechu i zielonkawych oczach. W ciągu ostatnich kilku godzin myślałam o nim więcej, niż o Tomie Sykes przez minione kilka dni.
          Zerknęłam na zegarek, który odnalazłam w nocy i uznałam, że jeśli się nie ruszę, to się spóźnię. Była 8:34, a równo o godzinie 9:00 Roy miał po nas przyjechać, aby zawieźć nas na sesję. Wcześnie, zważywszy, że wróciłam po 1, a kolejne kilka godzin spędziłam, wpatrując się w zdjęcie chłopców, znalezione na ścianie Luke'a. Joanne mnie zabije, jeśli przyjdę do niej z podkrążonymi oczami.
          Starannie złożyłam bluzę i ukryłam ją z powrotem na dnie, a zamiast niej wyciągnęłam pokrowiec z ciuchami od Tess, przygotowanymi na sesję. Starałam się śpieszyć, ale dosłownie zatkało mnie, gdy zobaczyłam króciutką, czerwoną sukienkę i niebotycznie wysokie szpilki. Co to, to nie, poprzednia noc nauczyła mnie, że Australia w czerwcu nie jest specjalnie gorąca, poza tym (pomijając fakt zimna), jadę na sesję zdjęciową na okładkę Alternative Press, a nie do night clubu. Ryzykując głową, wbiłam się w krótką spódniczkę, zakolanówki i koszulkę Arctic Monkeys. Cicho liczyłam, że Tess doceni moje starania, więc chwyciłam jeszcze pasujący kolorem kardigan. Śmieszna nazwa, prawda? Ja też usłyszałam ją dopiero niedawno. Nawet tłumaczyłam sobie nazwę w translatorze, bo byłam pewna, że się przesłyszałam. A jednak. Kardigan.
      Pół godziny później wszyscy byliśmy gotowi i siedzieliśmy na schodkach przed domem, wypatrując na horyzoncie busa i drżąc z zimna. Zaczynałam nawet wyobrażać sobie ogromny kubek latte, tańczący i kuszący swym zapachem, gdy siedzący obok mnie Oliver podniósł głowę, patrząc na drogę. Jednak zamiast Roy'a za kierownicą, zobaczyłam Luke'a w towarzystwie chłopców. Powolnym krokiem zbliżali się do nas. Przełknęłam ślinę, czekając na znaczące spojrzenia Matthew.
- Hej. Podobno zostaliśmy zaproszeni. - zaczął Calum. - Propozycja nadal aktualna?
          Podniosłam się, wygładzając spódniczkę.
- Jak najbardziej. Fajnie, że jednak przyszliście.
- Nie mogliśmy się oprzeć.
          Zignorowałam pytające spojrzenia przyjaciół, wiedząc, że i tak później wezmą mnie na przesłuchanie.
- Calum, oto "Oni" - wskazałam BMTH ręką, jako ogół, a potem na każdego z nich osobno. - Jordan, Lee, Matt, Matt i Oliver.
- I Ty. - uzupełnił Ashton. Zmierzyłam go wzrokiem. Wyglądał jak przeciętny 16 latek, a nie jak chłopak z rocznika '94. W zwykłym, czarnym podkoszulku, szarej bluzie z kapturem, który miał na głowie, dużych okularach w czarnych oprawkach i rękoma w kieszeniach dżinsów sprawiał wrażenie popularnego ucznia liceum, a nie wschodzącej gwiazdy rocka.
- I ja. - przytaknęłam, doskonale maskując słabość i tor moich myśli. Odwróciłam się do mojego zespołu. - Panowie, oto 5 Seconds of Summer, w składzie: Luke, którego już znacie, Calum, Mike i Ashton.
        Skarciłam się w duchu za to, że przy imieniu perkusisty głos mi lekko zadrżał. Ale akurat w tamtym momencie skierował na mnie swoje przenikliwe i badawcze spojrzenie, w połączeniu z lekkim uśmiechem i... sama nie wiem. Miałam nadzieję, że Tom nie nadjedzie autokarem wraz z Roy'em.
- Ashton, czy Aston? - zainteresował się Kean.
- Ash. A-S-H-T-O-N. - chłopak szybko przeliterował swoje imię, nie spodziewając się podstępu.
- Okej, Aston faktycznie byłoby zbyt brytyjskie. Miło mi cię poznać, jestem basistą. - wyciągnął dłoń. Ash odwzajemnił uścisk.
- A ja perkusistą.
- Chyba musieliście się spodobać Maddie, skoro zaprosiła was na sesję po jednym wspólnym wieczorze. Mam nadzieję, że Tommy nie ma nic przeciwko? - zwrócił się do mnie, nie dając Irwinowi dojść do słowa. Byłam wściekła i doskonale wyczuwałam szyderstwo ukryte za słowami Matta.
- Jest zachwycony moją skłonnością do poznawania nowych ludzi i sprowadzania mu na plan nowych twarzy. - odparowałam. Liczyłam, że Irwin domyśli się, co się tutaj rozgrywa. Nie chciałam ryzykować spojrzenia w jego stronę.
- Świetnie. - Matt przybrał na twarz szeroki uśmiech.
     Paradoksalnie uratował nas nadjeżdżający autokar, z ogromną postacią Bus Daddy'ego za kierownicą.
- Wow. - gwizdnął cicho Luke.
- Kiedyś też się takiego dorobicie. - pocieszył go Nicholls, klepiąc go po ramieniu i ciągnąc mnie do środka.
- Hej, Roy - przywitałam się z kierowcą, wchodząc za przyjacielem.
- Hej, mała. Podwieźć cię gdzieś?
- Do domu. - rozmarzyłam się.
- Za 2 tygodnie, Madd, damy radę. - zaskoczył mnie Oliver. Zobaczył moje pytające spojrzenie. - Australia do niedzieli, potem tydzień na Wyspach i wolne. Akurat wrócisz na zakończenie roku, prawda?
- Kiedy to postanowiliście?
- Kiedy Gornell znalazł rozpiskę trasy pod pudełkami po pizzy na waszym łóżku syfu. - odparła Ania, którą zobaczyłam dopiero teraz. Dotychczas siedziała w fotelu, ale teraz wstała i podeszła do Nichollsa, witając go całusem. Objął ją i pogłębił pocałunek. Uznałam, że nie będę im przeszkadzać, w końcu nie widzieli się całe 20 godzin i opadłam na inny fotel bez słowa. Pozostawiłam też Australijczyków samym sobie, zakładając, że przecież nie zgubią się w zamkniętym pojeździe.
- Annie wraca do domu po Australii i nie wiemy jeszcze, czy będzie musiała z nami jechać dalej. Natomiast ciebie, Maddie, zgarniamy pod koniec lipca. - informował mnie Oliver, czytając z kartki, która była przywieszona do tablicy. Skinęłam tylko głową, przeglądając jakiś magazyn, który zupełnie mnie nie interesował.
         5SOS z zaciekawieniem rozglądało się po wnętrzu busa. Horizon rozwaliło się już we wszystkich możliwych miejscach. Nie miałam ochoty zgrywać niańki, zresztą Matthew obserwował mnie uważnie. Pozostawiłam chłopców samym sobie, przecież byli już dorośli. Jednak Lee się nad nimi zlitował.
- Chodźcie, oprowadzę was. - machnął na nich dłonią. Przez dłuższy czas słyszeliśmy jego głos, objaśniający wszystko. "Tutaj są łóżka... jest ich chyba 16. O, tam jest kibelek, ale nie polecam. Gdzieś była lodówka, ale musieliśmy ją wymienić, Nicholls kiedyś do niej nasikał."
         Rany, czego my w tym autokarze nie zrobiliśmy... dzikie banicje odbywały się tu co koncert, czyli średnio co dzień. Na dachu autokaru chyba nadal był ogromny, wysprejowany przez Olivera napis: "Miko is Miko, not just prophet". Według japońskich wierzeń, miko to kobiety-prorokinie. Sykes uznał, że świetnie pasuje do mnie przepowiadanie przyszłości, ale Nicholls nie mógł się pogodzić z tą częścią definicji, w której miko były święte. Poniżej napisane więc było: "But she's still a bitch". Przyjaciele nigdy nie zawodzą, prawda?
- Kim jest Tommy? - rozległ się cichy głos w niedalekiej odległości ode mnie. Odłożyłam magazyn i spojrzałam na Ashtona, który teraz wpatrywał się we mnie.
- Nie zwiedzasz autokaru?
- Jeździliśmy już takim w zeszłym roku, ale nie zmieniaj tematu.
- Moim chłopakiem.
- Nie mówiłaś, że masz chłopaka.
- Nie mówiłeś, że jesteś aż tak seksowny.
        Uśmiechnął się szelmowsko.
- Bo jestem skromny. Tobie też by się to przydało, mama ci nie mówiła, że nie ładnie jest wyrywać kilku chłopaków na raz?
- Może i by powiedziała, ale nie miała okazji.
- Tak rzadko bywasz w domu?
- Nie żyje.
          Przez chwilę nie wiedział, co powiedzieć, więc zdecydował się na najprostsze słowa.
- Przykro mi.
- A mnie nie. Rodzicielstwo ich obojga ograniczało się do zamykania mnie w pokoju, gdy głosiłam swoje racje.
          Roześmialiśmy się oboje, choć Ashton z lekką rezerwą.
- Moi rodzice się rozwiedli. Ale nigdy mnie nie zamykali w pokoju.
- Miałeś nudne dzieciństwo, pewnie nie umiesz wychodzić z domu przez okno.
- Przynajmniej ty opanowałaś to do perfekcji. - zauważyła Ania, która nagle się do nas przysiadła. Teraz nachyliła się do nas przez stolik i zniżyła głos. - Nie wiem, co przeskrobaliście, ale Matthew patrzy na was na jak na więźniów Guantanamo.
- Skąd u ciebie takie porównanie? - zszokowałam się.
- Prawna w Zawadzkim była ostatnio na rozprawie sądowej o Guantanamo. Rozmawiałam właśnie z mamą... zaprasza cię na herbatkę, gdy już wrócisz do Polski. Nie możesz odmówić.
         Skinęłam głową i bus się zatrzymał. Wyjrzałam przez okno i zobaczyłam kilka minivanów przed białym budynkiem.
- No, gwiazdki, wysiadać. - zawołał Roy i posłusznie się ewakuowaliśmy. Australijczycy nieśmiało podążyli za nami. Gdy weszliśmy do środka, niemalże od razu zobaczyliśmy salę z planem. W otoczeniu aparatów, lamp i wysokich, reżyserskich krzeseł stał Tom i Phil wraz z Liz, wskazując na coś u sufitu i uśmiechając się szeroko, słuchając w skupieniu jej odpowiedzi.
- Pani Hemmings, Tom, zespół przyjechał. - oznajmiła wysoka blondynka, która właśnie weszła do pomieszczenia i stanęła koło nas. Została zmiażdżona naszymi powątpiewającymi spojrzeniami.
- No proszę, a sądziliśmy, że Stokesy podkręcił światło... lecz nie, przybyły moje gwiazdki. - ucieszył się manager trasy. Fotografowie okręcili się na pięcie, patrząc na nas z zainteresowaniem i chwilę później znaleźli się już przy nas.
- Gotowi? - zapytał Tom, całując mnie na przywitanie. 
- Tylko odwiedzimy Jo. - odparł Oliver.
- Luke, nieco inaczej wyobrażałam sobie waszą próbę. - Liz uniosła brew, patrząc z naganą na syna. - A ty już wprosiłeś się komuś do pracy.
- Też mi cię miło widzieć, mamo. - odparł chłopak. - Mam ci przypomnieć wszystkie telefony, którymi zadręczałaś mnie, gdy byliśmy w trasie?
- Proponuję rozpocząć zdjęcia. - zainterweniował Phil. - Tom, puść Maddie, musi iść do charakteryzatorki. Matt, zostaw Ann, idziesz z Maddie.
- Mnie się podoba. - wzruszył ramionami i pociągnął mnie na korytarz. Jednak stanęliśmy przy drzwiach, zerkając do środka.
- Ktoś jeszcze potrzebuje zaproszenia? - kontynuował Gornell. - Luke, możecie iść z nimi, może Jo coś dla was wymyśli.
- Jakiś kurs makijażu, czy coś. - pokiwał głową Nicholls.
- Dlaczego jeszcze nie jesteś u Joanne, Nicholls? - Phil potarł twarz dłońmi.
         Oba zespoły powoli wylewały się na korytarz, dyskutując i komentując między sobą wszystko dookoła.
- Hej, Phil, chcesz piwo? - zapytał go Matt, wracając raz jeszcze do środka, nadal trzymając mnie za rękę. Wszyscy się cofnęli, chcąc usłyszeć jego odpowiedź.
- Jest 9:30, Matt. Zniknij mi z oczu i znajdź sobie kawę.
- Dobra, dobra.
- Z kim ja pracuję? - zapytał powietrze Gornell. Tom poklepał go pocieszająco po ramieniu, gdy Kean zatrzymał się i popatrzył na mnie w zamyśleniu.
- Hej, Phil?
- Czego? - warknął w odpowiedzi chłopak.
- Pociesz się, że zawsze mogło być gorzej. A tak, przynajmniej nie zdradza cię dziewczyna. - powiedział, patrząc Tomowi prosto w oczy. A ten zbladł. - Madd, czy wasz związek jest nadal aktualny?
         Chyba muszę zacząć się kontrolować.

2 komentarze:

  1. O i to jak się dzieje!
    No jakoś jestem na nie, jeśli chodzi o zmianę obiektu zainteresowań Maddie.

    OdpowiedzUsuń