muzyka.
Powinnam napisać poradnik "Jak wyjść z twarzą z każdej sytuacji". Sytuacja numer 1: Spotykasz swojego dawnego najlepszego przyjaciela, który jest członkiem pewnego zespołu, którego wokalistą jest osoba, która próbowała cię zabić. Co robić?
Maddie Miko odpowiada, swoim profesjonalnym, lekko ironicznym tonem: "Bądź księżniczką Disney'a; zemdlej".
Wróćmy do tego momentu. Chłopak wchodzi do pokoju. Znam tę sylwetkę, ten krok, ten potok słów, których często nie rozumiem. Ma lepszą fryzurę niż pół roku temu, jest wyraźnie szczuplejszy, ale wyrzeźbione mięśnie zauważalnie rysują się pod koszulką. Ma na sobie dżinsy, i to nie dziurawe, co jest niespotykane, gdy ma grać. W ogóle mnie nie zauważa, podchodzi kolejno do Matta, Woody'ego i Tima, witając ich męskim uściskiem - poklepując po ramieniu lub po plecach. Lekko przesuwa spojrzeniem po stole z przekąskami i krzywi się. Podchodzi do nas, jest tuż-tuż... Siada między mną a Trevorem, w tej pustej przestrzeni naszego niezrozumienia. Patrzy na Trevora i kontynuuje swój monolog o wszystkim i o niczym. Ledwo rejestruję nazwisko Olivera, a potem jego oczy kierują się na mnie i nazywa mnie Crystal.
A później wszystko widzę w zwolnionym tempie - ruch jego źrenic, szok i grymas przerażenia na twarzy, rejestruję ten moment, w którym adrenalina podskakuje w górę, a wraz z nią wszystkie mięśnie i nerwy nakazują Mattowi wstać i odsunąć się. Czynimy to w tym samym momencie.
Jakimś sposobem uświadamiam sobie, że teraz chłopak przerasta mnie o dobre 20 centymetrów. Niemal machinalnie wypowiadam jego nazwisko w odpowiedzi na swoje własne imię. Unosi rękę do góry, odgarniając włosy z oczu. Robi niepewny krok w moją stronę.
A ja z całą pewnością mdleję.
Ej, to było po prostu za dużo, rozumiecie? Bardzo chętnie rzuciłabym jakąś zabawną uwagę albo coś w tym stylu (co się mówi eks chłopakowi twojej najlepszej przyjaciółki?), ale mój układ przywspółczulny postanowił się popisać i... zbić mnie z nóg. W tamtej chwili przez mój mózg przepłynęło tyle informacji, że gdyby były one sensowne, to może zawstydziłabym Einsteina. Okej, podsumowując ten nagły zwrot wydarzeń, omdlenie nie jest honorowym zagraniem, tylko prostackim. No cóż..
Rzeczywisty czas akcji jest taki, że ledwo otwieram oczy, a już jestem w innym miejscu niż upadłam. To znaczy jestem pewna, że złapał mnie Nicholls, ale teraz zdecydowanie nie byłam w tamtym pomieszczeniu z kanapą. Na szczęście on nadal przy mnie był. Chyba na szczęście. Odzywa się, zanim zaczynam panikować.
- Dobrze, że jestem przystojny i dziewczyny często mdleją na mój widok, bo przynajmniej wiem co robić. I dawno temu jakaś nawiedzona nastolatka w kółko rzucała jakimiś mądrymi tekstami medycznymi.
- Mówi się terminami - wymamrotałam.
- Nadal jest nawiedzona.
- A ty irytujący.
- Skończmy pitu-pitu. Jak się czujesz?
- Kręci mi się w głowie. Co ty tu robisz?
- O nie - pokręcił głową i usiadł na podłodze, opierając ręce o kolana. - To pytanie mogę zadać tylko ja. - odczekał chwilę, patrząc w bok. W końcu spojrzał na mnie.- Co ty tu kurwa robisz?
- Nie cieszysz się na mój widok? - ostrożnie usiadłam, zaciskając powieki.
- Nie. Nie, szczerze mówiąc, jestem przerażony. Masz beznadziejne wyczucie czasu.
- A ty masz fajną fryzurę.
Pomimo udręki w oczach, na jego twarzy zagościł lekki uśmiech. Pokręcił głową i głęboko odetchnął.
- Mamy jakieś 5 minut zanim zaczną mnie szukać. Dość długo zajęła ci drzemka. Musisz odpowiedzieć mi na kilka bardzo ważnych pytań.
- Nie tak wyobrażałam sobie nasze spotkanie. - przyznałam, wpatrując się w swoje dłonie. Pamiętałam, o ile mniejsze są od dłoni Nichollsa.
- Ja też nie spodziewałem się, że wparujesz na koncert Bring Me the Horizon. - patrzył na mnie badawczo, jakby upewniał się, że zniosę przesłuchanie. - Dlaczego tutaj jesteś? Jest Annie? Ufasz mi? Dlaczego z Set It Off? Miałaś jakieś wiadomości od Sykesa? I...
- Gdzie jest Trevor? - wtrąciłam, tracąc pewność siebie. Nie spodziewałam się takiej reakcji. Chciałam mieć przy sobie kogoś, komu ufam.
- I skąd do cholery znasz Wentwortha.
Matt Nicholls był poważnie przejęty. Jego przystojna twarz była wykrzywiona zmartwieniem. Nie był niedostępny ani wycofany, ale zdecydowanie daleko mu było do śmieszkowatego chłopaka, który potargałby mi grzywkę tylko po to, żeby mnie wkurzyć. Ogarnął mnie smutek. Objęłam się ramionami, jakby nagle zrobiło mi się zimno. Bo tak naprawdę gdzieś w głębi duszy utknęła mi kostka lodu. Na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka. Kiedy już sobie uświadomiłam, gdzie jestem, miałam nadzieję, że Matt jak zwykle przygarnie mnie do siebie, leniwie się uśmiechnie i powie, że tęsknił, że świetnie wyglądam i wszystko jest epickie.
- Nie możesz mnie po prostu przytulić i powiedzieć, że tęskniłeś...?
- Oh, Miko. Chyba nie sądzisz, że będę szczęśliwy? Od kilku miesięcy jeździsz po świecie, grając koncerty, a nagle przyjeżdżasz tutaj i myślisz, że wszystko jest w porządku? To nie jest najlepszy sposób na odwdzięczenie się za ratowanie ci tyłka, żebyś mogła przeżyć swoje 18 urodziny.
Niech ktoś wstanie i pomoże mi zebrać szczękę z podłogi. Matt Nicholls był nie tyle przejęty (jak sądziłam wcześniej), co.... wściekły. Dopiero teraz zobaczyłam, jak mocno zaciśnięte ma dłonie na kolanach, jak drga mu policzek, gdy zaciska zęby. Zaczęło we mnie kiełkować coś na kształt poczucia winy.
- Matt...
- Nie, nie skończyłem. - wstał i zaczął chodzić w kółko. - Mogę się założyć, że Annie jest w to wszystko wplątana. Nie możesz być taką egoistką, Madeline! Nie rozumiesz, jak wielka jest stawka? Czy ja się w lipcu wyraziłem niejasno? Prosiłem cię o zniknięcie. A ty... - stracił wątek i usiadł koło mnie. - Śniłaś mi się po nocach. Bałem się, że nadal tu jesteś i grozi ci niebezpieczeństwo. Aż nagle... aż nagle zjawiasz się na łamach Alternative Press, ze swoim zdjęciem na 4 stronie i artykułem o tobie na trzy kolejne... I nagle cały youtube jest zawalony amatorskimi filmikami z koncertów SIO i jesteś na każdym z nich - uśmiechnięta pełna życia... beztroska...
- Matt, musisz mnie zrozumieć.
- Nie teraz - spojrzał na drzwi. - Spotkamy się wieczorem, u ciebie w hotelu. Bo skoro mieszkasz z Trevorem, to pół Atlanty wie, gdzie jesteś. - dodał z rozgoryczeniem.
- Pół?
- Jutro startuje jakiś Reed's Festival. Wszyscy, którzy się liczą, będą tu. Módl się, żeby Sykes się upił, zanim cię zobaczy.
Wstał, i już miał podejść do drzwi, gdy spojrzał na mnie raz jeszcze. Tym razem w jego oczach było mnóstwo miłości i radości. Zbiło mnie to z tropu. Czy wszyscy muzycy coś biorą? Jeżeli tak, to ja się z tego biznesu wycofuję.
- Cieszę się, że jesteś. Ale to ten typ radości, którą czułem, gdy się ocknęłaś ze śpiączki.
Nie rozumiałam i on to doskonale wiedział. Dlatego dodał, ignorując moje zmarszczone brwi.
- Byłem szczęśliwy, że żyjesz. I przerażony, że najłatwiejsze było za tobą.
----------------------------------------------------------------------------------------
@Oliver's P.O.V
Byłem w stanie odwołać koncert. Wyjątkowo nie dlatego, żeby zrobić komuś na złość, tylko dlatego, że wszystko zaczyna mi się wymykać z rąk. Kurde, ja się po prostu boję, że wszystko mi się posypie.
Trevor wyłamał się spod planu. Wbrew mnie przyszedł do Fox Theatre. Mało tego - zrobił to bez Maddie Miko. Ten człowiek był szalony. Mam jego żonę i dziecko, a on zjawia się tu bez jedynej szansy na ich ułaskawienie.
- Horizon, kolejne podejście! - krzyknął Tom. Uniosłem głowę, patrząc na sylwetkę mojego młodszego brata. Uśmiechał się, poklepując członków zespołu po plecach, wspierając ich, rzucając dobre słowo. To on mógłby robić za lidera Bring Me the Horizon.
Co za głupota. Oczywiście, że nie mógłby. Brakowało mu charyzmy, polotu i arogancji, by mnie zastąpić. Nie nadawałby się na rządzenie takim zespołem jak mój.
Za to nadawał się na faceta Maddie Miko.
Kurwa. Ledwo osiągnięty spokój opadł. Tom chyba wyczuł moje spojrzenie, wwiercające mu się w kark, bo odwrócił się w moją stronę i zmarszczył brwi. Po chwili przybrał na twarz uśmiech i ruszył, by mnie wkurwić.
Ciężko było mi pamiętać, że młodszy Sykes niemalże bez słowa przyjął moje wyjaśnienia w Australii. Na całe szczęście jakiś czas później Miko związała się z Irwinem, więc moje słowa były całkiem wiarygodne. Tom przesiedział kilka dni samotnie, odciął się od pracy, zespołu, rodziny, w swoim towarzystwie odpędzając demony. Jednak gdy wyszedł z pokoju, nie wspomniał ani słowem o tamtym wydarzeniu. Przyodział maskę na twarz, wrócił do nas. Nigdy mi tego nie wypomniał.
A teraz stał przede mną, zbierając się, by coś powiedzieć.
- Skoro Our Last Night jednak przyjechali, to chyba nie musimy załatwiać innego supportera? - zagadał. Z sykiem wciągnąłem powietrze. Ten dupek, Wentworth, był jak wrzód na tyłku. Zacisnąłem zęby.
- Nie, nie musicie.
- Bo w sumie w okolicy jest lepszy zespół... Set It Off, kojarzysz?
Drgnąłem. Trevor wspominał o SIO...
- Są dostępni?
- Późnym wieczorem grają w innej dzielnicy.. ale zostało nam dużo biletów, jak ogłosimy szybko zmianę w line-up'ie, to mamy szansę na zwiększenie zysków.
Set It Off. Co dokładnie mówił Trevor? Zaprosiłem ją na studniówkę, tak, jak kazałeś. A ona zaprosiła Set It Off, trochę młodszy od nas zespół z Florydy... Poznali się w Cleveland. Ona chyba nadal trzyma z muzykami, wiesz? Jest mi trochę trudno się przebić, jest w nich zapatrzona...
A ja mu wtedy kazałem spierdalać, dopóki nie będzie miał pomyślnych wieści. Czy tak kurewsko trudno jest sprowadzić cholerną nastolatkę na jeden pieprzony koncert?!
- Zadzwoń do nich. Daj im, ile chcą.
- Przekażę Phillowi...
- Nie. Ty zadzwoń. - wysiliłem się na uśmiech. - Ty zrobisz to lepiej.
Wstałem nieśpiesznie, kierując się na scenę. Chyba wszystko zaczyna się układać.
---------------------------------------------------------------------------
@Maddie's P.O.V
Przysięgnij mi, że będziesz na siebie uważać. - poprosiłam Cody'ego, poprawiając mu poły białej kurtki na czarnym podkoszulku. Oczywiście nie mogło na nich zabraknąć turkusowego akcentu, znaku rozpoznawczego zespołu. Zaśmiał się.
- To ty zostajesz sama w hotelu.
- Nie sama, tylko z nami, jasne? - wtrącił Trevor. Cody posłał mu przeciągłe spojrzenie.
- No właśnie dlatego masz uważać - rzucił do mnie cicho, a głośno oznajmił: - My się chyba nie chcemy pokłócić, Trevczi?
- Nie. - burknął chłopak. Odkąd wróciliśmy z Fox Theatre chodził taki naburmuszony. Rzucił się nawet z pięściami na Woody'ego, gdy chłopak rzucił jakiś żart na jego temat.
- Jak zawsze uroczy - uśmiechnął się Cod i puścił mi oczko. - Wrócimy zaraz po występie i zgarniemy cię na nasz koncert, okej?
Pokiwałam żałośnie głową. Podeszłam do Maxxa, poprawiającego w lustrze fryzurę. Zerknął na mnie.
- Dobrze ci w bieli - potargałam mu włosy. Żyłka wyskoczyła mu na skroni i niebezpiecznie pulsowała. Dopieszczał blond grzywę od 10 minut. Odsunęłam się kawałek, dla własnego bezpieczeństwa. - Nie bierzcie słodyczy od obcych, nie wsiadajcie z nimi do samochodu i nie rozmawiajcie z nimi, jasne? Trzymajcie się razem.
- Cody, zostało ci jeszcze trochę rumianku? - zapytał Matt, odwracając wzrok od ekranu. Posłałam mu miażdżące spojrzenie. Niestety nie padł trupem.
- Zbieramy się. Bawcie się dobrze, dzieciaki - Carson posłał mi ostatnie spojrzenie pełne otuchy i wyszedł z pokoju. Wraz z nim uciekła cała moja pewność siebie. Okręcałam się bezradnie w miejscu, jak Vincent Vega w Pulp Fiction.
- Chodź tu, usiądź obok mnie. - Woody poklepał kanapę koło siebie. Po drugiej stronie siedział Trevor z zaciętym wyrazem twarzy.
- Gdzie zniknąłeś, Trevor? - zapytałam. - Dlaczego mnie zostawiłeś?
- Nie jesteś pierwsza. - odparł, patrząc niewidzącym wzrokiem na film.
- Słucham?
- Jeżeli myślałaś, że jesteś dla mnie najważniejsza, to byłaś w błędzie. - wstał gwałtownie. - Nienawidzę cię.
Odprowadziłam go zaskoczonym spojrzeniem. Chwilę później wrócił do pokoju. Stanął w drzwiach, w oczach miał łzy.
- Pytałaś, kim jest Crystal. Jest moją żoną. Mamy razem wspaniałego syna. I wiesz co? Nie mam pojęcia, gdzie oni są. - rozłożył ręce, wzruszając ramionami i zaśmiał się krótko, bez humoru. - Nie mam, kurwa, zielonego pojęcia. Wiem tylko, że jesteś ty i muszę się trzymać blisko ciebie, albo stracę ich na zawsze. Powiedz mi teraz, Maddie Miko - przysunął się niebezpiecznie blisko. - Jak cię, kurwa, zatrzymać przy sobie, hm? Jak cię uwieść, okręcić wokół palca, przewidzieć twoje ruchy?
Odsunęłam się maksymalnie daleko, tak jak tylko mogłam na kanapie.
- Trevor...
- Jesteś cholernym utrapieniem, Maddie. I moją jedyną szansą. Więc bądź tak dobra i zamilcz. Nie rozumiesz tego, więc się nie wtrącaj, tylko mnie słuchaj. Jasne?
Jak słońce.